MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 grudnia 2012

Dobry mały pasterz

Minionego lata chodząc po Beskidzie Sądeckim poznałam małego chłopca opiekującego się stadem owiec. Podczas południowego dojenia obecni byli dorośli mężczyźni i to oni wykonywali tę pracę, ale natychmiast po skończonym udoju udali się w odległe miejsce do innych zajęć, pozostawiając stado pod opieką chłopca. Nieopodal, zażywając cienia, odpoczywało kilka dorodnych psów pasterskich, na czas skoszarowania owiec zwolnionych z obowiązku pilnowania. Widząc obce osoby łypały jednym okiem. Nawet się nie podnosząc i nie węsząc niebezpieczeństwa udawały, że drzemią, gotowe na każdy znak do obrony. Chłopiec z  zamiłowaniem opowiadał o owcach i obyczajach pasterskich. O każdej z owiec mógł opowiedzieć oddzielną historię. Z dumą wskazał kilka sztuk w stadzie informując, że są jego własnością, ale jeśli lato nie przyniesie strat w pogłowiu, będzie miał ich więcej, ponieważ jego owce rozmnożyły się przysparzając mu kilka jagniąt. Oczywiście w koszarach wypełnionych po brzegi wełniastymi zwierzakami umiał wskazać swoje owce i jagnięta. Koszary to przenośna zagroda dla owiec, do której zapędza się stado albo do dojenia, albo na noc. Koszary przenosi się z miejsca na miejsce za wędrującym stadem. Stado rozpoczyna letni wypas od najniżej położonych terenów, by wraz z upływem lata zmierzać ku halom i łąkom w wyższych partiach gór.
Bohater mojej opowieści porozumiewał się ze stadem za pomocą gwizdów i specjalnych dźwięków powstających na tej samej, co gwizdanie, zasadzie. Owce, usłyszawszy taki odgłos, nieruchomiały i nasłuchiwały. Widać było to nasłuchiwanie w postawie całego stada. Chłopiec sprytnie przeskoczył zagrodę i otworzył olbrzymią furtkę koszarów. W tym momencie psy, jak na komendę poderwały się, choć one same nie dostały wyraźnego polecenia od chłopca. Widać mowa gwizdów zrozumiała jest i dla owiec, i dla psów. Wokół wychodzących z koszarów owiec chłopiec zatoczył łuk tłumacząc nam, że wyznacza owcom kierunek wymarszu, ponieważ owce wiedzą rzekomo, że poza wyznaczoną przez chłopca granicę iść im nie wolno. I rzeczywiście owce poczciwie poruszały się tunelem ograniczonym tylko zawirowaniem powietrza, w którym prócz wiatru, świszczał jeszcze gwizd chłopca, trwał zapach i wibracja powietrza, które zakazywały owcom pójść w tamtym kierunku.
Podczas rozmowy z nami w oczach chłopca malowała się wielka duma i radość, że może - on, mały chłopiec - nam, miastowym, zaimponować swoją wiedzą i umiejętnościami pasterskimi. A to wpisane było w wielką odpowiedzialność, miłość i przywiązanie do całego stada i każdej pojedynczej owieczki, do miejsca porośniętego beskidzkimi lasami z kopcami gór oraz do błękitu nieba, pod którym się urodził, wzrastał i pracował.
Dobry mały pasterz na swoim skrawku ziemi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz