MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 16 grudnia 2012

Rodowód sieroty wojennej

Każdy CISOWIEC to serdeczny druh. A serdeczny druh, to jak dobrze przyprawiona mieszanka brata, czy siostry i przyjaciela.

Grudniowa noc przyniosła ogromny smutek. Cicho i w otoczeniu troskliwej i najdelikatniejszej miłości, czyli tak jak żyła, odeszła jedna z CISOWSKICH Mam. Ta była wyjątkowa, bo dwie jej córki zeszły na drogę harcerską, zaś trzecia sympatyzowała, zwłaszcza podczas wypraw w góry i ognisk.
Mama urodziła swoje trzy córki w krótkim odstępie czasu, toteż nic dziwnego, że lgnęły do siebie. Ale też wyraźną zaletą domu rodzinnego było to, że w sposób nietuzinkowy wszystkie były przywiązane do siebie wielką siostrzaną miłością. Były w okresie wzrastania i są dzisiaj, same będąc matkami dorosłych dzieci. Cała rodzina nosiła nazwisko jednego z najpopularniejszych sienkiewiczowskich bohaterów. Tata nosi nawet jego imię.
Mam wrażenie, że na przestrzeni kilkudziesięciu lat znajomości z trzema siostrami wysłuchałam większości anegdot rodzinnych. Wszystkie są ciepłe, okraszone wyjątkową atmosferą, która w tej rodzinie panowała, a którą to siostry wniosły do świata CISOWCÓW. Zawsze też miło było zapukać do ich domu rodzinnego, bo rodzice, szczególnie zaś Mama, przyjmowała z otwartymi ramionami przyjaciół swoich córek. Była nauczycielką w wiejskiej szkółce, więc potrafiła nawiązać kontakt z młodzieżą, a w miarę upływu czasu i naszego dojrzewania, to już znajomość kwitła. Bo kwitła tam miłość do drugiego człowieka, zainteresowanie jego sprawami, umiejętność wysłuchania i najprostsze ludzkie gesty - uśmiech i podanie ręki.
Mama Celina i jej mąż. Ich trzy córki z mężami. Ich siedmioro dzieci i przyszłe dzieci ich dzieci... to rodowód sieroty wojennej, której w niemowlęctwie uratowano życie w sierocińcu prowadzonym przez zakonnice. Nie wiedzieć dlaczego Mama zainteresowała się niedawno swoim pochodzeniem, odnalezieniem jakichś śladów prawdziwych rodziców... Nie znalazła żadnych dokumentów, ale za to św. Mikołaj potraktował ją jak małą dziewczynkę i w prezencie dał jej tę wiedzę i możliwość obcowania z matką i ojcem, których nie znała w swoim ziemskim życiu.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz