Nie zamierzam oczywiście recenzować książki, bo takie działania uważam za śmieszne, wszak o gustach się nie dyskutuje, oceniać i krytykować nie mnie, a informacja jest w bibliotece :), ale chciałabym podzielić się pewną refleksją. Otóż, czytając opasłe tomisko (najchętniej czytam "grube" książki) miałam wrażenie, że znam te treści, że już się z nimi zetknęłam, że tylko wygrzebuję je z pamięci. Nie czytałam jednak "Marii i Magdaleny" nigdy. Czytałam poezję Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej i ją zapamiętałam.
Powzięłam więc przekonanie, że pani Maria tak opisała dziejącą się rzeczywistość w swojej poezji, że pozwoliła mi poznać wiele sekretów jej życia rodzinnego i jej duszy.
Ale każdy medal ma dwie strony. Tak też jest i drugą stroną tego zaszczytnego medalu i ogromną zasługą młodszej siostry, wzrastającej w cieniu wielkiej poetki i znającej swoje miejsce w dziejach rodu, że opisała życie dokładnie tak samo, jak przeżywała je i zapisywała w tomach poezji pani Maria.
* Pewnie mnie biografowie zakrzyczą, bo skromność nie była cechą charakteru Magdaleny Samozwaniec i z tym się zgodzę. Pisząc książkę "Maria i Magdalena" posłużyła się jednak bezcennym darem skromności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz