To też nie tak. Bo każdy jest najmilszy. Wszyscy, których tego dnia spotkałam są najmilsi i najważniejsi. To tylko ten mój wieczny głód i nienasycenie. Ta dążność do tego, by wciąż i wciąż się spełniało to, czego nawet głośno nie wypowiadam, z obawy przed tym, że wypowiedziane zginie, nim słowa przebrzmią. Może dobrze mieć taki głód i takie nienasycenie, bo wciąż sięga się po więcej i więcej? Jak mi wyrazić to, co czułam tamtego popołudnia?
Więc: zanurzyłam się w Moim Mieście. Zanurzyłam w ludziach i miejscach, i wydarzeniach. Gdy moja radość była niemierzalna właśnie odchodził do Domu Ojca człowiek-legenda Wadowic. Sobotniego popołudnia zmarł Pan Andrzej Leń, fotograf, przyjaciel Mojego Ojca, autor moich fotografii pierwszokomunijnych (żeby tylko moich?), dokumentalista ważnych wydarzeń z życia miasta. Miałam niewypowiedzianą nadzieję, że może choć kilka zdań zawartych w mojej książce będzie dla niego radością... Tymczasem zbliżał się do radości wiecznej.
- Kuka, skąd wiedziałaś, że te Anioły w nas tkwią? - zapytała koleżanka ze łzami w oczach - Tyle lat żyłam z myślą, że tamte czasy są dawno za mną, że nie ma powrotu do tego, co było. Tymczasem obudziłaś wszystkie uśpione Anioły i ja je czuję! Czuję, jak rozwijają we mnie skrzydła i otrząsają z zapomnienia. Jak się cieszę, że przywróciłaś mi wspomnienie beztroskiego dzieciństwa, że pokazałaś, że nie było ono do końca takie, jakie zostało w mojej pamięci...
- Dorotko, ja serdecznie chciałam ci podziękować, że ty pamiętałaś o tym wszystkim, a tyle lat już przecież minęło, co ja do ciebie mówiłam i do całej klasy, kiedy byliście w pierwszej klasie. - Powiedziała Moja Wychowawczyni dziękując za pamięć.
Moim obowiązkiem jest pamiętać. Obowiązkiem każdego młodszego pokolenia jest pamiętać o tym, co mówiło starsze.
Wszystkie uściski najbliższych - tych, w których płynie krew Mikołajczyków, ich współmałżonków i dzieci! Na to nie ma słów. To są więzy, które są gwarantem jedności i tradycji.
Spotkanie Mojej Starszej Siostry z Tutem... trzeba było zobaczyć.
Całkiem obce osoby cieszące się niekłamaną radością, dziękujące na miejscu osobiście i jeszcze dziś na forum internetowym...
Kwiaty.
Łzy wzruszenia koleżanek.
Wspaniałe otoczenie ubrane w prace artysty plastyka Franciszka Suknarowskiego, którego dzieła znajdują się w naszym domu.
Gospodarz miejsca do ostatniej chwili nie dający wiary w jakąkolwiek frekwencję; mile zaskoczony, jak wszyscy, ilością przybyłych gości.
Chwile, kiedy tylekroć napisałam: Wadowice, 19.05.2012 r.
Zdjęcie zrobione po 42 latach od tamtego zdjęcia.
Pan Marcin, który na swoim portalu internetowym napisał: "Anioły dzieciństwa powróciły do Wadowic".
Przygarnięcie do piersi i matczyny uścisk kobiety, która obok swoich licznych dzieci zawsze miała serce i dobre słowo dla obcych dzieci - dla mnie i mojego rodzeństwa przede wszystkim. Jej słowa o tym, jak bardzo boleje, gdy sobie pomyśli: "biedaku, ty już tyle lat żyjesz bez mamusi i tatusia". Słowa, które doprowadziły mnie do łez. I moment, w którym chciałam, by czas się zatrzymał, bym mogła w tych matczynych ramionach pozostać na zawsze. Chociaż to nie moja matka. Chociaż to matka, która sama wymaga opieki. Wiek odbiera jej siły, ale ma słowa, którymi może obdzielić nawet nie swoje dzieci. I serce, do którego potrafi przygarnąć.
Spotkanie pod trzepakiem przed blokiem i nocne rozrabianie, takie, na jakie nikt nie pozwoliłby sobie będąc dzieckiem.
Dom i bliscy. Dwa domy.
Msza św. w bliskości chrzcielnicy.
Krótki spacer po mieście.
I to pragnienie, które trawi i nie daje zasnąć spokojnie.
Gdzie jest spełnienie? Zaznałam czegoś niepowtarzalnego, czegoś o czym nie śniłam i nie marzyłam. A może to było we wszystkich snach przez te 36 lat, które minęły od wyprowadzki z Mojego Miasta? Czaiło się we wszystkich marzeniach i pragnieniach?
Może.
To był kosmos.
Ale to nie było spełnienie.
Sobotnia deklaracja, że w każdej chwili tęsknię za Moim Miastem.
I dzisiejszy krótki spacer po Sączu, podczas którego spotkałam druhnę Remiową, która, gdy życzyłam jej zdrowia, powiedziała:
- Już chcę odpocząć, jestem za bardzo zmęczona życiem druhno. Mam 90 lat. Już chcę odpocząć.
Gdy Mój Kuzyn zapytał, dlaczego tęskniąc, nigdy nie pomyślałam o powrocie do Wadowic, nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
Dzisiaj wiem.
Nie byłabym w stanie przeżyć kolejnej rozłąki. Z kolejnym miastem. Z kolejnymi ludźmi, miejscami. Z moim życiem.
Wiem, gdzie jest spełnienie, ale nie wiem, czy umiem tak wierzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz