MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 18 maja 2012

Słowa są jak dzieci

Wczoraj rano wstałam jak zawsze i dopóki nie zadzwoniłam do wydawnictwa, nie wiedziałam, że książka już na mnie czeka. Wydrukowana, oprawiona, gotowa. Przed południem zjawiłam się w wydawnictwie i zaraz za progiem czekały opisane paczki: "Anioły Mojego Dzieciństwa". Zabrałam je do domu, bo mają jechać ze mną do Mojego Miasta. Paczki postawiłam w dużym pokoju. Nie rozpakowałam ich. Książki tkwią wszystkie na miejscu, tak jak je zapakował wydawca. Teraz stoją i czekają aby je otworzyć. Czekają na jutrzejsze wydarzenie. Czekają aż zostaną uwolnione. Czekają, by zacząć żyć własnym życiem.
I w tym miejscu radość i rozemocjonowanie zaczynają się mieszać z lękiem. To całkiem tak samo, jak troska o dziecko, które po raz pierwszy samodzielnie wychodzi z domu. I jeszcze tak samo, jak troska o dziecko, które opuszcza już dom rodzinny. Dmuchanie, chuchanie na każde słowo, każde zdanie, które tworzy opowieść, podobnie jak dmucha i chucha się na swoją latorośl. Zawarłam tam tak dużo własnych przeżyć i stanu ducha - nieskrywanych, bez maski. Autentycznych przemyśleń pochodzących z najwcześniejszych lat. W krótkich zdaniach byłam tam tylko osobą dorosłą. Cała opowieść zbudowana jest z odczuć i doznań dziecka... Pamiętam niepokój mojej Mamy, kiedy rozpoczynałam życie na własny rachunek. Wczoraj znowu się do mnie odezwała słowami wypowiedzianymi z ust Dużej Małej Dziewczynki. Duża Mała Dziewczynka od początku swojego życia sprawiała wrażenie, jakby była kolejnym wcieleniem mojej Mamy. I to, co wczoraj do mnie powiedziała... nie jak córka do matki, ale jak matka do córki... w dodatku konkretna matka do konkretnej córki... Nigdy w życiu nikt nigdy nie mówił mi czegoś takiego - za to niejednokrotnie mówiła moja Mama i wczoraj, nie wiedząc o tym,  powiedziała Duża Mała Dziewczynka.
Pamiętam własne lęki, gdy moje dzieci opuszczały dom idąc do szkoły i dalej ku przyszłości.
I teraz wypuszczam te moje słowa-dzieci w świat z całą moją i ich wrażliwością. Tak, jak ptak wypuszcza młode, jak rodzice wypuszczają dzieci. Oby nie padły na grunt ludzkiej zawiści i nienawiści. O to boją się rodzice najbardziej, gdy ich dziecko zaczyna samodzielne wędrowanie przez życie. Nieważne czy ma 7, czy 27 lat. I chociaż książka nie jest mną, bardzo się starałam, by czytelnik mógł się uosobić z tym dzieckiem poznającym świat, to przecież każde słowo i zdanie, które tak pieściłam na wszystkich etapach pracy nad książką jest cząstką mnie, bo wyszło ze mnie. Z mojego postrzegania świata, z tej mojej takiej, a nie innej wrażliwości.

Myśląc jak będzie, gdy książka się ukaże, spodziewałam się różnych uczuć. Na pewno nie przewidziałam takiego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz