Siedzimy przed monitorami komputerów w swoich domach oddalonych za bardzo. Dobrze przynajmniej, że serca i myśli są blisko. Podczas naszych porannych rozmów, jak prawdziwa babcia, wypijam szklankę ziół przed śniadaniem. Szykuję śniadanie i zjadam je w najmilszym towarzystwie. Maleńka Wnuczka jest jedyną mówiącą z całego rodzeństwa. Brat Mniejszy usiłuje gadać, ale jeszcze mu daleko. Poza tym po męsku ma lekceważący stosunek do babskiej paplaniny i do spraw babskich wszelakich. Maleńka Wdzięczność robi foczkę i uśmiecha się zalotnie, jak to z wdzięcznością bywa. Dwie dorosłe kobiety - matka z córką - wymieniają nowinki i spostrzeżenia.
- Zrobiło się zimno. U nas również. Przecież wnet zimni ogrodnicy.
- Ty mała! Będziesz miała za tydzień imieniny - informuje mamusia Maleńką Wnuczkę.
- Taaak? A co to są "imininy"? - pyta mała.
Nie czekając na odpowiedź zasuwa "ogulcik" na śniadanie. Zaraz też pyta mnie, jaką chcę bajkę do poczytania. Poczyta, gdy tylko skończy jeść. Proponuje o księżniczce "Biały łobłok". Zgadzam się.
Maleńka Wnuczka wraca do postawionego swojej mamusi pytania, co to są "imininy". Wkładając łyżeczkę z jogurtem do buzi, samodzielnie dedukuje i mówi:
- Imininy, to jak wkładasz ogult do buzi, to się robią miny! - i wypchnęła łyżeczką policzek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz