W naszym domu książka Fabbsa "Przyczajony Chrystus ukryty Bóg" żyje własnym życiem. Zawsze, kiedy potrzebuję po nią sięgnąć, nie ma jej. Zapewne czai się i ukrywa, jak to ma zadane w tytule. Wyłazi w czasie, kiedy aż tak bardzo jej nie potrzebuję. To znaczy pewnie jest zupełnie odwrotnie, bo gdyby było, jak myślę, to książka zawsze leżałaby w miejscu, w którym ostatnio została odłożona, albo nawet i na swoim miejscu. Ona zapewne nie jest mi potrzebna, wtedy kiedy ja chcę po nią sięgnąć. Z pewnością bardziej jest mi potrzebna, kiedy sama wychodzi z ukrycia i przyczajenia. To tylko ja nie potrafię tego rozeznać.
Od wczoraj bardzo jej potrzebuję. Kilkakrotnie przeszukałam cały dom. Nigdzie jej nie ma. Ostatnio też tak było. Po jakimś czasie od moich poszukiwań okazywało się, że leży na wierzchu i niemożliwością było jej nie zauważyć. Moja Babcia w takich sytuacjach mówiła, że diabeł położył na poszukiwanym przedmiocie ogon. Z książką ojca Fabiana tak nie jest. Jej zniknięcia nie są sprawką diabła, a tego, że ona na pewno żyje własnym życiem. I pomimo tego, iż myślę, że książka jest mi TERAZ bardzo potrzebna, musi być zupełnie na odwrót.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz