Każdy ranek, którym w nabrzmiałym czasie przeznaczonym na ten rok witam nadchodzący dzień, puchnie od mgły. O godzinie, zaledwie słońce wstaje, świat trwa w barwie sinego szronu, jak wypełnione szuflady zamrażarki. Powietrze jest mleczno-zamarznięte, choć to nie temperatura powoduje efekt kryształów lodu unoszących się w powietrzu i osiadających na powierzchni wszystkiego, na czym mogą osiąść. Świat jest pozbawiony wszelkich kolorów, jakby ogarnął go jakiś kosmiczny kataklizm. Atmosfera poranka jest napęczniała i zda się spięta agrafką, by z jednobarwnych mgławic nie wylała się choćby jedna kropla zmarzliny.
To nie jest krajobraz dobry dla poetów, ani dla kierowców.
Najczęściej słońce jest więźniem i niewolnikiem pogody, która uzbroiła się w zastępy gęstych, nieprzeniknionych pierzyn mgielnych, ale bywają dni, kiedy uda się słońcu zbliżyć do okna więziennej celi. Do skazańca podobne, uczepione krat rzuca światło i cienie na ziemię. Od tego powstają barwy, bez których życie jest nie do wytrzymania (przynajmniej dla poetów i kierowców).
Od kilku tygodni moje nogi kroczą tylko brukowanymi traktami, więc jakże mnie ucieszyło, gdy zobaczyłam na jednej z tras moich miejskich wędrówek całkiem inne drzewo. Stało nagie z rozścielonym kobiercem liści u swoich stóp, jak panna ze zrzuconym przed kąpielą peniuarem. Promienie słońca, które wkradły się pomiędzy liście, prześwietlały je na wylot, że zdawało się, iż są utkane z tiulu. Nie weszłam wtedy na tę wyspę natury, choć miałam ochotę zatańczyć wraz ze światłem ścielonym przez słoneczne, złote promienie pośród jesiennych liści, ostatnich pod tym drzewem. Zrobię to w powrotnej drodze - pomyślałam.
Powrót był inny. Powroty nigdy nie są takie same, jak droga tam. Kiedy przechodziłam obok drzewa, które wcześniej w wielkim podnieceniu szykowało się do kąpieli usłyszałam rozpacz pustych kikutów. Ktoś ukradł liście - te piękne, gwiaździste - złote, rude, żółte i brązowe, a drzewo tkwiło w nieutulonym żalu. Drzewo doznało gwałtu na swojej radości.
Stanęłam i wysłuchałam łkania. W zadziwieniu. W wielkim zadziwieniu i zrozumieniu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz