Moja opowieść zaczyna się w czasach, kiedy trzej legendarni bracia Lech, Czech i Rus przemierzali urodzajne ziemie między Odrą a Dnieprem w poszukiwaniu najlepszego miejsca na świecie dla swoich ludów....
Pierwsze kronikarskie wzmianki na temat ziemi Rusa pochodzą z 981 roku, a były to czasy wypraw wojennych na potomków legendarnego brata Lecha, czyli już silnej organizacji państwowej. Dziejopisarz podaje, że książę Rusi, Włodzimierz, zajął ziemie Lachów po Czerwień i Przemyśl, zdobywając przy tym wiele innych pomniejszych grodów. Dla historyków ten zapis ruskiego kronikarza Nestora jest dowodem na to, że ziemie Lechitów sięgały na wschodzie po Bug na całej jego długości, od źródeł na Wyżynie Podolskiej.
Od tego czasu były pod panowaniem spadkobierców Włodzimierza, książąt i królów wyodrębnionej na przestrzeni kolejnych lat Rusi Czerwonej, a granica państwa Piastów przesunęła się daleko na zachód - po San i Wisłok. Od 1206 roku był Halicz (łacińska Galicia) stolicą Rusi Halicko-Włodzimierskiej. Nie miały te ziemie szczęścia do pokoju i błogostanu. Głodne mordów, zdziczałe hordy tatarskie co rusz przechodziły przez nie w swej drodze na Polskę i Węgry. A po przejściu hord tatarskich ponoć trawa nie chciała nawet rosnąć. Ziemie Rusi były zapleczem do wypraw po łupy zachodniego świata dla Tatarów. Toteż zostawał po przejściu hord gwałt i pogorzelisko. Po jednym z takich pochodów, po raz nie wiedzieć który, zniszczony został Halicz, ówczesna stolica, mający swe położenie niekorzystnie, bo na równinie, bez naturalnych punktów obronnych. Marne były widoki na podniesienie się miasta z riun, dlatego król z dynastii Rurykowiczów Danił I, postanowił poszukać nowego miejsca na stolicę dla swojego królestwa. I tak strategicznie pośród płaskowyżu wielkiego trzonu lądowej równiny, między Haliczem a Chełmem, w kotlinie wyżłobionej przez Pełtew, która z lasów nieopodal wypływa, częściowo na stoku zamkowej góry, ok. 1250 r. założył Danił gród, który na cześć swojego syna nazwał Lwim Grodem. Pełtew ma swoje źródła w niegdysiejszym dębowym lasku, na stoku góry, na wysokości ok. 350 m n.p.m. i tworząc liczne rozlewiska stała się naturalną fosą utrudniającą dojście do grodu od strony północnej i zachodniej.
Lew, przejąwszy koronę po ojcu, na dobre stolicę ustanowił w nowym miejscu. Umacniał i rozbudowywał gród. Powstał książęcy dwór i liczne cerkwie. Nieopodal dworu w 1270 roku pojawił się kościół łaciński pw. św. Jana Chrzciciela. Dlaczego? Otóż żoną Lwa była córka króla węgierskiego Beli IV - Konstancja, rodzona siostra św. Kingi, starosądeckiej Pani. Dla ukochanej, pobożnej żony, o której to już współcześni mówili, że po śmierci od razu weszła w poczet błogosławionych oraz dla córki, Lew postanowił postawić świątynię. Odtąd matka z córką mogły oddawać się praktykom religijnym według swojego wyznania. Do kościoła ściągnęli mnisi - dominikanie. Kroniki podają, że córka Konstancji i Lwa - Świętochna, dożyła swojego bogobojnego żywota w starosądeckim klasztorze, który jej ciotka ufundowała.
Do nowego miasta szybko ściągnęli kupcy z Niemiec i skupili się wokół kościoła katolickiego.
Ze wschodu przybył do Lwowa lud zbiegły z rodzinnej Armenii przed represjami Greków i Turków. Ormianie, jako że byli chrześcijanami własnego obrządku, zbudowali kościółek św. Anny i utworzyli wokół niego własną dzielnicę. Z dalekiej Armenii przywieźli ze sobą swojego wyznania księgę prawa - Datastanagirk. Osiedlili się w miejscu, gdzie teraz stoi cerkiew i klasztor św. Onufrego (obecnie Bazylianów); w ich dzielnicy gromadzili się (również skośnoocy) Tatarzy.
Prędko też grupki Żydów zasiedlały powstający gród, tworząc getto w oddzielnej dzielnicy. Lwów rozłożył się na zachodnim stoku góry zamkowej i poniżej, tam gdzie dzisiaj ulica Chmielnickiego (Żółkiewska), Stary Rynek, Plac Halickiego i Zamkowa.
Drogi prowadzące ze Lwowa na cztery strony świata wyznaczały cerkwie: św. Jura na zachód, na Przemyśl; szereg prastarych cerkwi na Żółkiewskim przedmieściu wyznaczały kierunek na północ, do Chełma, rodzimego miasta Daniły; do Glinian i dalej, do ojczyzny Ormian, obok starodawnej cerkwii św. Krzyża (dziś ulicą Łyczakowską) wiódł główny trakt na wschód, wreszcie na południe, na Halicz wyznaczała drogę cerkiew Trzech Króli. Wszystkie te świątynie stały na przedmieściach ówczesnego grodu.
"Połączenie pierwiastków zachodnich i wschodnich żywiołów na gruncie rodzimym ruskim — to tajemnica przyszłej wielkości Lwowa" - pisze Fryderyk Papée (polski historyk, bibliotekoznawca, dyrektor Biblioteki Jagiellońskiej i profesor Uniwersytetu Jagielońskiego, członek Polskiej Akademii Umiejętności) w swojej Historii miasta Lwowa w zarysie.
Syn Jur i wnukowie Lwa krótko we Lwowie rządy sprawowali, bo w 1315 roku już ród po mieczu wyginął (historycy domyślają, się, bo dowodów na zbrodnie nie ma, że padli oni ofiarą mordów tatarskich). I tak Ruś Czerwona z nową stolicą we Lwowie w 1323 r. została bez korony. Zdawało się, że koniec dla miasta nastąpił. Ale był to tylko koniec ruskiej epoki.
Władzę po zmarłym ostatnim Romanowiczu (Romanowicze wywodzili się z Rurykowiczów) przejął książę mazowiecki Bolesław, który po kądzieli był spadkobiercą Daniłowej dziedziny. Przybywszy do Lwowa, wraz z władzą przyjął imię Jerzego. Jednak został otruty przez ruskich bojarów, którym nie podobało się, że jest łacińskiego wyznania. W podobny sposób unicestwili wdowę po księciu, rodowitą Rusinkę, wnuczkę rodzoną Daniły, myśląc, że władza przypadnie wyznawcy wschodniego kościoła. Ale miast przywrócić władzę w ręce Rusinów, przyczyniło się to do wielkich walk o władzę na Rusi Czerwonej, do której przystąpiły Polska, Litwa, Tatarzy i Węgry. Przez kilkadziesiąt lat Lwów wraz z Rusią przechodził z rąk do rąk, by ostatecznie w 1353 r. stanąć pod panowaniem Kazimierza Wielkiego. Ten zaś miał szczęśliwą rękę dla wszystkich ziem, którymi władał. Spalony trzykrotnie podczas walk bojarów ruskich z piastowiczem Lwów pod rządami Kazimierza rodził się od podstaw. Kazimierz Wielki lokował miasto na prawie magdeburskim (inaczej: niemieckim, dającym pełną samorządową swobodę) i to zapewne Lwowa szczęśliwa moneta. Król nadał jego mieszkańcom przywileje zezwalające przede wszystkim na odrębność prawną, religijną i obyczajową wszystkich zamieszkujących Lwów nacji. A naówczas Lwów zamieszkiwali: Polacy, Rusini, Ormianie, Niemcy, Żydzi i Tatarzy.
Zbyt piękną i prostą byłaby historia, gdyby już nastał spokój dla grodu, Rusi i Polski. Jeszcze się dzieje kotłowały, jeszcze monarchie europejskie ręce po Ruś Czerwoną ze stolicą we Lwowie wyciągały, aż ostatecznie młodziutka Jadwiga w 1387 roku przypieczętowała zwierzchnictwo polskie nad Lwowem i całą Rusią, tj. Galicją i Lodomerią, jak po łacinie zwano ziemie Halicką i Włodzimierską, którą na drodze pokojowej i za zgodą meszkańców przyłączono do Polski.
"Ruś przyjmowała Jadwigę chętnie, — aż pod Haliczem
natrafiono na opór i to nieznaczny — i nawzajem „królowa polska witała Ruś
swobodami". Lwów otrzymał od Jadwigi wkrótce po jej przybyciu
potwierdzenie swych przywilejów. W tem potwierdzeniu powiedziano między innemi,
że cokolwiekby miastu bezprawnie było zabranem ma być zwrócone i że ustać mają
wszystkie cła i daniny, które po śmierci Kazimierza niesłusznie zostały
ustanowione. Oto wskazówka wyraźna, w jakiej były pamięci rządy węgierskie na
Rusi. Starostowie węgierscy dbali przedewszystkiem o własną korzyść, uciskali
podatkami, ba nawet kilka grodów Litwinom zaprzedali. Toż nic dziwnego, że z
taką radością witano Jadwigę, kiedy kres kładła rządom węgierskim na Rusi. I
niemniej radosnego doznał także przyjęcia Jagiełło, skoro wkrótce po swej
małżonce na Ruś zawitał. Lwów uprosił sobie od niego znowu potwierdzenie swych
praw, a wkrótce potem (1389) ciekawy bardzo dokument, który wśród
najcenniejszych swych przywilejów przechował. W tym dokumencie nic więcej nie
było powiedzianem, jak tylko to, że Lwów i ziemia lwowska nigdy żadnemu księciu
ani panu oddane nie będą, ale po wieczne czasy z koroną królestwa polskiego
nierozdzielną stanowić mają całość, by pod tą opieką trwale się pokrzepiły*.
Lwów żadną miarą nie chciał gdzie indziej należeć, jak tylko do tego związku
państw, które szczęśliwa obrączka Jadwigi w jedno potężne mocarstwo złączyła.
Wracał z upragnieniem do polskiej korony, wracał na stałe — wśród jeszcze
szczęśliwszych niż dawniej warunków". (Fryderyk Papée)
*(Akta grodzkie i ziemskie T - III Nr 50 ryc. 2)
Największym przywilejem, jaki nadał Ludwik Węgierski, a polscy władcy potwierdzili, który wpłynął na świetność i bogactwo miasta, był przywilej prawa handlowego, w tym przywilej składowy. Spowodował, że Lwów stał się monopolistą na towary Wschodu dla świata Zachodniego i na towary Zachodu dla świata Wschodniego.
I tak nastąpił rozkwit Królewskiego Stołecznego Miasta Lwowa, o którym nie można niestety powiedzieć, że trwał nieprzerwanie. Śmierć Jagiełły, władcy, z którym liczyli się nawet Tatarzy, a później klęska i śmierć młodego króla, któremu potomni nadali przydomek Warneńczyka, rozzuchwaliła Tatarów i znów sięgnęli po ziemię niegdysiejszej Rusi, naówczas Małopolski Wschodniej.
W dalszych stuleciach złoty okres powrócił, by czas zalewającego Europę i Rzeczpospolitą potopu szwedzkiego z jednej strony, z drugiej niepokoje wewnętrzne przyobleczone w wojnę domową kozaków pod wodzą Bohdana Chmielnickiego, przyniosły kolejny upadek Lwowa.
I tak się historia toczyła swym kołem przynosząc wzloty i upadki, ale Lwów i kresy już zawsze były w rękach polskich. Aż przyszedł wiek XVIII, a wraz z nim okres rozbiorów Polski.
* Opracowanie na podstawie Fryderyka Papée Historia miasta Lwowa w zarysie.
Największym przywilejem, jaki nadał Ludwik Węgierski, a polscy władcy potwierdzili, który wpłynął na świetność i bogactwo miasta, był przywilej prawa handlowego, w tym przywilej składowy. Spowodował, że Lwów stał się monopolistą na towary Wschodu dla świata Zachodniego i na towary Zachodu dla świata Wschodniego.
I tak nastąpił rozkwit Królewskiego Stołecznego Miasta Lwowa, o którym nie można niestety powiedzieć, że trwał nieprzerwanie. Śmierć Jagiełły, władcy, z którym liczyli się nawet Tatarzy, a później klęska i śmierć młodego króla, któremu potomni nadali przydomek Warneńczyka, rozzuchwaliła Tatarów i znów sięgnęli po ziemię niegdysiejszej Rusi, naówczas Małopolski Wschodniej.
W dalszych stuleciach złoty okres powrócił, by czas zalewającego Europę i Rzeczpospolitą potopu szwedzkiego z jednej strony, z drugiej niepokoje wewnętrzne przyobleczone w wojnę domową kozaków pod wodzą Bohdana Chmielnickiego, przyniosły kolejny upadek Lwowa.
I tak się historia toczyła swym kołem przynosząc wzloty i upadki, ale Lwów i kresy już zawsze były w rękach polskich. Aż przyszedł wiek XVIII, a wraz z nim okres rozbiorów Polski.
* Opracowanie na podstawie Fryderyka Papée Historia miasta Lwowa w zarysie.
_________________________________________________________________________________
Powinnam napisać, że jest to część I. i ciąg dalszy nastąpi, ale tak naprawdę chciałam (przede wszystkim sama dla siebie) wiedzieć, dlaczego Ukraińcy uważają, że są pierwszymi spadkobiercami tych ziem i Lwowa. Dlatego najbardziej interesował mnie czas jak, kiedy i dlaczego Lwów powstał oraz za jaką przyczyną stał się polski.
Osoby zainteresowane dziejami miasta odsyłam do wspaniałej książki Fryderyka Papée Historia miasta Lwowa w zarysie, którą czyta się jak najpiękniejszą opowieść. Można ją znaleźć w internecie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz