19.08.2012
Upał od samego rana. Noc pewnie była ciepła i szkoda, że
bałyśmy się podjąć decyzję, by dzieci spały pod gołym niebem. Zjemy tylko
śniadanie i ruszmy do domów. Ostatni poranek, ostatni posiłek i pożegnanie. Co
najmniej na rok. Z niektórymi być może na dłużej.
Zbyteczny smutek i zatroskanie, bo Ania rzuciła z
samochodu:
- No i żeby nie było, że już tu nie wrócimy.
Filip przywarł do mnie w uścisku. To było najboleśniejsze
pożegnanie. Dzieci zjawiają się w naszym życiu, by któregoś dnia zniknąć na
zawsze. Wyrastają z dzieciństwa, dojrzewają. Pojawiają się nowi dorośli, którzy
często niewiele mają wspólnego z tymi osobami, którymi byli, zanim wydorośleli.
Zdecydowanej większości ludzi potrzebne jest dorastanie – bez tego procesu
pozostaliby głupkami. Bo nie każdemu w dzieciństwie jest do twarzy. Inni nigdy nie
powinni się zmieniać. Ci jednak dojrzewają znacznie szybciej od tamtych, którym
dojrzewanie jest niezbędne.
Do tych, dla których dzieciństwo jest skrojone na miarę,
niewątpliwie należy Filip. I Misiu.
W następnym roku wszyscy, jeżeli przyjadą, przyjadą znów
odmienieni – starsi i bardziej dorośli. Muszą odejść. Dzieci tak mają, że
strasznie szybko rosną. Że odchodzą. W przeszłość. Dlatego tak ważna jest
umiejętność odnajdywania dziecka w każdym spotkanym człowieku.
Ja sama wciąż czekam, aż oplotą mnie ramiona pełne
miłości.
„Dobrze nam tu mijał czas”!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz