Ludzie Stamtąd
Misiu przyjechał ostatni. Stałyśmy na werandzie i
obserwowałyśmy, jak wychodził z samochodu. Zdecydowanym ruchem otwarły się
drzwi od strony pasażera i z auta wyszedł chłopiec szczupły i niewysoki. Jego
ruchy były zdecydowane i zamaszyste. Miałyśmy wrażenie, że oglądamy film
amerykański i właśnie rozgrywa się scena przyjazdu uczestników na obóz w znanym
ośrodku wypoczynkowym dla dzieci, do którego z roku na rok przyjeżdżają ci sami
uczestnicy. Misiu wyjął z bagażnika podręczny plecak i pewnym krokiem udał się
do budynku. Wsiąkł. Tata wyszedł z auta, ale powiedział, że czeka na syna i że nie
wniesie mu bagażu. Tymczasem Misiu nadrabiał stracone godziny w towarzystwie
kolegów i koleżanek, których nie widział od roku.
Gdyby nie Misiu i jego wielka chęć przyjazdu na tegoroczny
turnus odwołalibyśmy obóz, bo mieliśmy zgłoszeń tyle, co kot napłakał. Babcia
Misia opowiadała kilka tygodni wcześniej, że ten czeka niecierpliwie na wakacje
spędzone w Stanicy na naszym obozie.
Misiu przy pożegnaniu dnia powiedział, że żałuje, że jest
nas tak mało na obozie.
Podczas obiadu, kiedy dyżurny wniósł wazę z zupą, Edyta,
która jest pierwszy raz w życiu poza domem rozpłakała się. Z tego wszystkiego
nie mogła jeść. Zapytana, dlaczego płakała, powiedziała, że koperek w zupie
przypomniał jej mamę.
Jasiek podczas kolacji zaczął śpiewać: „A teraz idziemy na
jednego…” i wyjaśnił, że to jest pożegnanie z orkiestrą. Przykleiło się do mnie
to „A teraz” i śpiewam cały czas pod nosem.
Gdy dzisiaj żegnaliśmy dzień, Ania powiedziała, że podczas
wieczornego spaceru poczuła zapach skoszonego siana na łące i wtedy uświadomiła
sobie, że nareszcie jest poza miastem. Zaś Edyta, ta która po raz pierwszy jest
poza domem sama i popłakuje po kątach, zauważyła przepiękne krajobrazy i za to
dziękuje dzisiejszego dnia.
Może i małe to nasze towarzystwo, ale bardzo wesołe. I
mądre. Dziewczęta nazwały swój zastęp „Niepowtarzalne”. Chłopcy nawiązali do
„Narni”. Do „Ludzi Stamtąd”, bo taka jest nazwa tegorocznego obozu pasuje jak ulał.
Alarm nocny podczas pierwszej obozowej nocy był doskonałym posunięciem z naszej
strony. Jest 22.44 i wszyscy już śpią. Nawet Paseczek zaszyła się w śpiworze.
Gdyśmy wracali od Czercza, przy którym skrywaliśmy się przed
dzisiejszym upałem spojrzałam raz jeszcze na połyskujące w wodzie promienie
słońca. Kąpały się pluskając wesoło i nim minęła chwila odpłynęły z nurtem
wartkiej wody. Dzisiaj to jest moim dziękczynieniem. Zachowałam w pamięci gwar
rozmów nad potokiem, szum wody, niepowtarzalność chwili…
6.08.2012
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz