MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 21 lipca 2012

Niezgłębiona tajemnica!

W ubiegłym roku oczekiwałam na lato u brzegu Dunaju. Encyklopedie mówią, że Dunaj jest drugą po Wołdze najdłuższą rzeką Europy. Płynąc, tworzy krajobrazy 10 krajów. I choć w niektórych tylko graniczne krajobrazy, to jednak odciska swe piętno na wszystkich państwach przez które przepływa. Poeci a nawet kompozytorzy stworzyli mit tej rzeki, który zakorzenił się w naszej kulturze, w naszych głowach. Oczywiście sama uległam temu mitowi, gdy będąc nad brzegiem tej przepastnej rzeki patrzyłam jak przewalają się jej wody płynąc z czasem i ze wszystkim, co z pozoru nieruchome. Może nawet miałam gęsią skórkę, gdy sobie uświadomiłam, że stoję, siedzę, przechadzam się, wypoczywam przy nurcie rzeki, która w historii Europy jest bardziej niezmienna niż dzieje państw i narodów. Tyle pokoleń przeminęło, tylu ludzi narodziło się na prawym i lewym brzegu tej dumnej rzeki a potem umarło; a ona płynie dniem i nocą, rok za rokiem, stulecie za stuleciem.
Szybko jednak otrząsnęłam się z owej egzaltacji i przypomniałam sobie jak wielką radością napawa mnie do dzisiaj świadomość, że byłam u źródeł Popradu. Poprad jest rzeką całkiem bliską mojemu sercu. Niezmiernie często przejeżdżam jedną z najpiękniejszych tras wycieczek autokarowych - Doliną Popradu. Poprad nieopodal Innego Miasta wpada do Dunajca i miasto, które jest od dawna moim domem, wstęgą oplata już Dunajec zasilony wodami Popradu. W centrum miasta usidla jeszcze Kamienicę i płynie dalej, do Wisły.
Dolinę Kamienicy równie często przemierzam.
Źródło Popradu w Tatrach Słowackich dało mi niezapomniane przeżycia. Widziałam pierwsze strugi wylewające się w koryto przyszłej rzeki. Równocześnie dziewicze i brzemienne krystaliczne krople lodowatej wody na wysokości ponad 1300 m n.p.m. W dodatku dotarłam tam dzięki własnemu wysiłkowi i jak zwykle w takich momentach - pokonałam wiele słabości, które rodziły bunt przed dalszym zmęczeniem i zachęcały do zaniechania trudu górskiej wędrówki.
Zanurzenie dłoni w kolebce Popradu pozwoliło mi popatrzeć na ten, który znam, który przepływa niedaleko, zupełnie inaczej. Był tam zapewne jakiś pierwiastek stwórczy, który połączył mnie z wodami tej rzeki i wszystkich, które ona zbiera do swego nurtu, a potem wprowadza do większej... aż do morza.
I kiedy zestawiłam te dwa przeżycia, to owszem radość moja jest niezmierna z tego powodu, że widziałam Dunaj, że oddychałam atmosferą naddunajskich krajów; nawet nocą stałam na moście w wielkim mieście i patrzyłam jak spode mnie wypływa barka w feerii różnokolorowych świateł i sunie z zawrotną prędkością w ciemność. Jednak nauczyłam się po raz nie wiem który, że my ludzie, jesteśmy strasznymi gamoniami (wiem, że nie należę w tym przypadku do mniejszości), którzy nie cenią codziennych, najbliższych krajobrazów. Jesteśmy do nich tak przyzwyczajeni, tak z nimi splątani, że bledną i powszednieją w swojej i naszej niezwykłości.
A przecież: niech tam sobie grają w operach i na koncertach noworocznych Straussa i jego "Nad pięknym modrym Dunajem", niech piewcy słowa i artyści sztuki tworzą dzieła związane z Dunajem... Jak to nie do innych wód a właśnie do wód Popradu, Dunajca i Kamienicy moje dzieci i wnuki rzucały kamyki i puszczały "kaczki" po tafli wody. Przecież wody tych rzek niosły w dal mój śmiech i szloch w dni radości i smutku. Przecież brodziłam po tylu strumieniach i potokach, które dają moc Kamienicy, Popradowi i Dunajcowi! Przecież wciąż słyszę tyle rozmów, które toczyły się na brzegach tych rzek! Ludzie przeminęli, a słowa ze wspomnieniami wydostają się z nurtów i brzmią pojone wodami, które u źródeł są krystaliczne i kryniczne. Przecież wszystkie marzenia snułam w porannych i wieczornych mgłach unoszących się nad wodami najbliższych mi rzek! Tyle nadziei, zapału, zachęty... ale też zawodów i rezygnacji. Woda ma jednak w sobie niepoznaną moc uzdrawiającą i odświeżającą, która pozwala wciąż dźwigać się ze wszystkich niepowodzeń, pozwala je utopić w swoim nurcie i wrócić do pragnień. Tych, które tym większe są im bliżej jest źródło. 

Ot, dola człowieka skazanego na wieczną poniewierkę i niewolę marzeń, myśli, pragnień i spełnień. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz