Mój Doktor, który wziął się za zdiagnozowanie mojej choroby i usystematyzowanie wszystkich dolegliwości ma bardzo dobre opinie na wszelkich dostępnych forach i w rankingach lekarzy, jakie tylko można znaleźć w internecie. (Swoją drogą tego typu rankingi przypominają mi nieco targ niewolników). Przy czym sama dopisałam jedną z tych bardzo dobrych opinii. Skoro żyjemy w takich dziwacznych czasach, postanowiłam popłynąć na fali. Gdybym miała powiedzieć o Moim Doktorze coś złego, pewnie zastanowiłabym się do kogo to mówię i na ile moje zdanie jest subiektywnym odczuciem, a już zapewne nie dzieliłabym się tym na forum. No, chyba, że lekarz byłby bardzo złym lekarzem i jego błędy mogłyby zaszkodzić innym pacjentom. Ale to w ogóle nie dotyczy Mojego Doktora. Toteż przy takiej czy innej formie dobrej opinii, wręcz bardzo dobrej opinii, nie ma się nad czym zastanawiać. Internet aż kipi od słownej, anonimowej agresji, więc uważam, że obowiązkiem jest w wielu innych sytuacjach, nie tylko śmiesznych rankingów, dawać pozytywne świadectwo, jak kto woli - opinię. Pewnie każdy się ze mną zgodzi, że gdyby nie internetowy ranking, poczekalnie wielu przychodni huczałyby od powtarzanych prawdziwych, bądź nieprawdziwych opinii o Moim Doktorze i wielu innych lekarzach. Bo ludzie już tacy są, że wszystko, co o kimś myślą, obracają w ocenę.
Być może są ludzie, którzy mają inne niż ja zdanie o Moim Doktorze (chociaż po opiniach w w/w rankingach nie należy tak sądzić), natomiast ja będąc w podwójnej roli - matki pacjentki Doktora i sama będąc pacjentką, mam o Doktorze jak najlepsze zdanie. Po pierwsze - czego brakuje większości ludzi tej profesji - jest niezwykle serdecznym i ciepłym człowiekiem. Jest otwarty na wszystkie problemy pacjenta, toteż w mojej opinii napisałam, że ma holistyczne podejście do pacjenta. A w diagnostyce zapuszcza się dalej niż wskazuje na to jego specjalność. Wszyscy inni lekarze (no, by nikogo nie urazić, na zapas powiem, że zdecydowana większość), z którymi miałam dotychczas do czynienia w diagnostyce i rozpoznawaniu objawów chorób u mnie i u moich bliskich, dochodzili do granicy wyznaczonej zakresem ich specjalizacji i dalej kazali się udać do kolejnego specjalisty. Kolejnemu specjaliście uwłaczało skorzystanie z opinii i sugestii kolegi po fachu, więc rozpoczynał diagnostykę od początku, albo co gorsza - bez diagnostyki - stwierdzał, że to wierutne bzdury, co mu tu kolega pisze i z czym go przysyła. Tak jakby pacjent był czymś. Raz zdarzyło mi się, że specjalista, u którego byłam, który leczył mi jeden fragment ciała, kazał sobie przynieść skierowanie na dolegliwości innego fragmentu ciała, choć ten akurat ściśle zawierał się w jego specjalizacji.
A Mój Doktor jest zupełnie inny. Przy całej inności: serdeczności, uśmiechu i autentycznej radości z kontaktu z pacjentem nie szczędzi środków na diagnostykę i leczenie, składając wszystkie tropy, jakby się bawił w detektywa...
Oj, długo mogłabym wymieniać walory osobowe i te ze sfery kompetencji zawodowych Mojego Doktora, ale przecież nie mam ku temu uprawnień, poza subiektywnym odczuciem. Pewnie i tak już każdy chciałby wiedzieć, gdzie należy się udać, by trafić pod opiekę Mojego Doktora.
Tak też Doktor poskładał wszystkie występujące u mnie objawy i dolegliwości, jak puzzle. Wyszedł mu cały obraz. Z moich obserwacji wynika, że sztuki tej dokonał z ogromną łatwością i gracją.
I tylko żałuję, że Mój Doktor jest aż tak dobrym lekarzem i zdiagnozował u mnie to, co zdiagnozował, bo poczucie nieuchronności wynikającej z nazwania choroby jest przygnębiające.
;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz