- No dobrze, ale nowe tablice nagrobne pisane były również cyrylicą - pomyślałam. Nie zgłębiałam jednak tematu, gdyż wtedy wiedza taka nie była mi potrzebna.
Kilka lat później rozpoczęła się moja krótka (zbyt krótka) przygoda pracy w niezwykle ciekawym miejscu. Pracowałam w placówce kultury, która m.in. sprawowała nadzór merytoryczny nad ośrodkami kultury w terenie. Karpaty - ich niezwykła etnografia, bogactwo kultury, historii, obrzędów, zwyczajów i tradycji ludowej - otworzyły przede mną swoje podwoje. Wtedy właśnie, w pracy zetknęłam się powtórnie z kulturą Łemków, ale też do końca temat nie był dla mnie klarowny. Wysłuchiwałam cudownych opowieści ludzi "zarażonych" kulturą i tych, co z dziada pradziada wywodzili się z grup etnograficznych tworzących daną kulturę, oraz znawców terenu i tematu. Brałam udział w imprezach folklorystycznych itp. Toteż kiedyś wysłuchałam wspaniałej opowieści o wymierających zawodach w powiecie gorlickim: dziegciarza, maziarza i kamieniarza.
Nie umiem dzisiaj powiedzieć na pewno, ale mam nieodparte wrażenie, że opowiadający użył słów: powiat gorlicki zamiast np. Beskid Niski i raczej na pewno nie powiedział, że zawodami, o których mówi, trudnili się niegdyś Łemkowie. Takie były czasy - o rzeczach zakazanych mówić nie wolno było.
I znów musiało upłynąć kilka lat - tym razem sporo, zanim ponownie usłyszałam o Łemkach, ich kulturze i historii. To był ten raz, który otworzył mi jakąś furtkę w głowie. I wszystko stało się jasne.
Od tamtej pory każdy wyjazd w Beskid Niski owocuje poszerzeniem wiedzy na ten temat. Łemkowszczyzna to nie tylko Beskid Niski, ale ten jakoś szczególnie swoją pustką i milczeniem na każdym kroku przypomina o niegdysiejszych czasach.
W Beskidzie Niskim nawet cmentarze są "wyludnione". We wsiach położonych daleko od głównych dróg i tras przelotowych, otoczone stylowymi płotami, stoją krzyże nad mogiłami, które czas zrównał z ziemią. Krzyże ze starości chylą się ku ziemi. Kute elementy pordzewiały i albo odpadły, albo pokruszone tkwią jeszcze osadzone na kamiennych krzyżach i cokołach. W niektórych miejscowościach na cmentarzach wydzielono kwaterę dla poległych w okrutnych bitwach I wojny światowej. Częściej cmentarze wojenne znajdują się w miejscu bitwy, gdy po przejściu frontu zebrano i policzono trupy wszystkich wojsk.
Na starych cmentarzach w miejscowościach, gdzie czas zatrzymał się 65 lat temu, zaczęły pojawiać się nowe groby z tablicami pisanymi cyrylicą. To znak, że ludzie wrócili na ojcowiznę, żyją tam i umierają.
Jednak będąc na takim cmentarzu ma się wrażenie, że te nowe granitowe grobowce zakłócają atmosferę miejsca. Zbyt wielki dysonans między tym, co było, czego nie było i co znów jest we współczesnym wydaniu.
Jednak niezależnie od wszystkiego najwspanialsza na cmentarzu łemkowskim, gdzieś w głębi Beskidu Niskiego, z dala od uczęszczanych dróg i przelotowych tras, jest cisza i spokój, jakimi te miejsca emanują. Jakby taki cmentarz dosłownie jaśniał ciszą.
Z pewnością cisza cmentarzy łemkowskich jest magnetyzująca. Takiej ciszy żywy człowiek potrzebuje, by usłyszeć własne myśli. Takiej ciszy potrzebuje, by zagłębić się w siebie, by przemyśleć wszystko, dać sobie czas na pozbieranie tego, co się rozpierzchło. By zwyczajnie pobyć ze sobą w sobie.
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni (w tle cmentarz wojenny nr 52) |
Cmentarz wojenny nr 52 na cmentarzu w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni |
Cmentarz łemkowski w Zdyni (grób św. Maksyma Sandowycza. Obecnie jego relikwie znajdują się w cerkwi w Gorlicach.) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz