Kolejny medialny szum wokół tematu, który w realnym życiu nie mógł znaleźć rozwiązania. Portal internetowy pokazuje materiał filmowy programu reporterskiego o dramacie chorego człowieka. Reportaż opowiada o mieszkającym w hotelu socjalnym samotnym chorym człowieku, który notorycznie i do samego końca odmawia pomocy.
Pewien mężczyzna po spowodowaniu wypadku, w którym sam również ucierpiał, wyrokiem sądu skazany na karę pozbawienia wolności, po roku odbywania wyroku, zwolniony zostaje z więzienia, pewnie ze względu na stan zdrowia i zamieszkuje w budynku socjalnym. W budynku tym mieszkają również inni ludzie, wrażliwi na swój i bliźnich los. Pan, na towarzysza swojego dalszego życia, życia po wyroku, obiera sobie psa - najwierniejszego przyjaciela człowieka. Bohater reportażu wspólnie ze swoim psem mieszka w domu socjalnym obok wrażliwych sąsiadów. Podupada na zdrowiu. Okazuje się, że do skutków wypadku przyplątała się jeszcze choroba nowotworowa. Sprawa jest poważna. Życie mężczyzny komplikuje się już bardzo. Mężczyznę odwiedza pracownik socjalny. Sugeruje pomoc. Sąsiadka, pewnie najwrażliwsza ze wszystkich sąsiadów, przynosi gotowaną strawę dla człowieka, pomaga w opiece nad psem. Nasz bohater, któremu prócz chorób somatycznych pewnie najbardziej ze wszystkiego dokucza zatracona gdzieś wiara w człowieka, wraz z siłami traci zdolność realnej oceny sytuacji. Pewnie jest w depresji. Jednak wciąż odmawia pomocy. Tak sąsiadom, zatroskanym o jego marny żywot, jak i organom aparatu biurokratycznego, w postaci pracowników ośrodka pomocy społecznej - też ludziom. Postępująca choroba nowotworowa zaciska mężczyznę w kleszczach coraz większej depresji, pozbawiając go również sił witalnych. Łóżko zamienia się w barłóg, mieszkanie staje się siedliskiem brudu, który okazuje się rajem dla karaluchów. Biegająca od Annasza do Kajfasza ekipa reporterska i wykrzykująca na wizji redaktor wprowadza oglądającego, czyli mnie, w stan wkurzenia na łatwość oceny przez media i sugerowanie takiej postawy innym, wszystkich, którzy mogli coś zrobić, a nie zrobili (zdaniem wykrzykującej redaktor).
Nasz bohater w nieludzkich warunkach umiera w trakcie realizacji programu i pewnie dlatego realizująca redaktor jest tak butna w swoich osądach.
Kto nie wie, że choremu, zranionemu, umierającemu człowiekowi nie da się pomóc, jeśli on sam nie wyrazi takiej woli, niech lepiej nie robi zamętu medialnego wokół tego zbiorowego nieszczęścia. Bo nie jest to dramat tylko tego umierającego człowieka. Jest to również dramat wszystkich wokół, którzy w wielkiej bezsilności patrzą na to, co dzieje się bliżej lub dalej. Może za ścianą, może w tym samym pokoju. Patrząc, muszą się poddać tragicznej rzeczywistości.
Czy ktoś chciałby znaleźć się w takiej sytuacji?
Czasami ktoś się znajduje.
I już nigdy potem tak łatwo innych nie osądza.
Taka tragedia odciska piętno, więc bez krzyku, pani redaktor.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz