MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 14 czerwca 2011

Nad pięknym Dunajem

Wędrowanie po świecie daje wiedzę, że w każdym swoim zakątku świat jest piękny, jedyny i niepowtarzlny. Można porównywać miejsca, te są jednak różne. Niby podobne, ale jednak - jakiś drobny niuans sprawia, że wiemy, że jesteśmy w nowym miejscu.
Na pewno podróże po świecie kształcą. Jestem w nowym miejscu, o którym niewiele wiedziałam. Ba! Nie wiedziałam prawie nic. Wyjechałam sobie za granicę, do kraju, o którym wszystkim Polakom wiadomo, że niegdyś był naszym, Polaków i Polski ciemiężycielem. No, o historii bynajmniej nie zamierzam się rozpisywać, choć poznałam kilka faktów z historii Linzu. Dowiedziałam się, że swoje dziecisńtwo spędził tutaj Hitler. Urodził się w miasteczku Braunan, ale wkrótce jego rodzice przenieśli się do podlinzowskiej wsi Leonding, by w końcu przenieść się do samego Linzu. Dzisiaj Leonding jest dzielnicą Linzu (widziałam z okien samochodu tę dzielnicę). Adolf stał się na tyle sentymentalny w stosunku do miasta, że zaczął uważać je, jako swoją rodzinną miejscowość. Inwestował w Linz. Chciał, by powstała tu stolica życia kulturalnego Trzeciej Rzeszy. Z punktu widzenia ekonomicznego tak zadbał o swą "rodzinną niejscowość", że rozebrane w Czechosłowacji liczne zakłady przemysłowe i produkcujne, przeniósł do Linzu.
Miałam o historii nie pisać. Ale to jest wiedza, którą zdobyłam dzięki podróży.
Linz leży w Górnej Austrii. Po niemiecku bardzo ładnie się to pisze i ładnie brzmi, ale nie mam w programie bloggera niemieckich diakrytyków. Blisko 30 lat nie miałam kontaktu z językiem niemieckim, którego bardzo gruntownie nauczyłam się w szkole. Raz w swoim życiu byłam tłumaczem grupy niemieckiej (enerdowskiej) młodzieży w Polsce, ale to było tuż po szkole. Jednak, gdybym tylko spędziła tu więcej czasu i miałabym konieczność porozumiewania się w tym języku, szybko odzyskałabym zdolność używania języka. Tego się nie zapomina! Wiedza o tym, że umiejętności językowych się nie traci, to kolejny punkt do listy kształcenia dzięki podróży.
Jeszcze wczoraj, gdy włączone było radio, to w sposób drażniący działał na mnie język niemiecki. Dzisiaj zastanawiałam się, czy ktoś znalazł polską stację, bo nie rejestrowałam obcych słów. Wsłuchałam się i stwierdziłam, że stacja jest jednak niemieckojęzyczna. Jak miła pieśń dla ucha brzmią słowa niemieckie - słyszane i czytane.
Linz jest stolicą Landu. Jest trzecim co do wielkości miastem w Austrii.
Ratusz miejski wygląda, jak sanatorium, albo hotel w górach, a nie jak urząd.
Przejazd z lewego na prawy i z prawego na lewy brzeg Dunaju to codzienność.
Dunaju. Nie Dunajca! "Nad pięknym modrym Dunajem" i takie tam inne rzeczy sprawiają, że pobyt nad Dunajem, to taka nobilitacja.
Dunaj w naszej podróży towarzyszy nam od Bratysławy, nawet nieco wcześniej. Dzisiaj, po wycieczce nad przełom Dunaju, śledziliśmy na mapach bieg Dunaju. Przy tej okazji sporo dowiedzieliśmy się na temat rzeki. A to, że przepływa przez 10 europejskich krajów, z czego cztery z nich mają dostęp tylko do jednego brzegu. Ale za to dla większej ilości krajów jest rzeką graniczną - jak choćby na niewielkim odcinku między Niemcami a Austrią. Też nie wiedziałam, że Dunaj w Rumunii uchodzi do Morza Czarnego tworząc rozbudowaną deltę. Na własne oczy widzieliśmy, że na Dunaju uprawia się żeglugę rzeczną - po rzece płyną tam i z powrotem barki towarowe.
Na własne oczy widzieliśmy również przełom Dunaju, który znajduje się niopodal granicy z Niemami. Żeby przełom zobaczyć w pełnej krasie trzeba było wejść na sporych rozmiarów wzniesienie. Jak sporych rozmiarów jest wzniesienie zawsze okazuje się dopiero podczas schodzenia. Zapewniam, że to wzniesienie było strome i sporych rozmiarów, o czym świadczą  utrzymujące się do samego wieczora galaretowate nogi wszystkich uczestników dzisiejszej wyprawy.
Jakiego zmęczenia, drżenia i jakiej niedyspozycji te nasze nogi nie nabawiłyby się - warto było. Zobaczyliśmy widok zapierający dech w piersiach. I w tym wypadku dech w piersiach zdecydowanie zaparł widok, nie zmęczenie. Aczkolwiek, co Sokolica w Pieninach i Przełom Dunajca, to Sokolica - ta sosna nad urwiskiem - niepowtarzalna. Natomisat Dunaj, jak już raz stwierdziłam, to nie Dunajec. Dunaj jest szeroki, ze trzy raze szerszy w miejscu przełomu niż nasz rodzimy Dunajec. Płynie spokojnie, leniwe, choć góry przecież wysokie. Właściwie, to nie wiadomo, w którą on  stronę  płynie. Trzeba było się dowiedzieć dokąd zmierza, wypoziomować swoje mózgi i teraz wiadomo, że dzisiaj przed południem pan płynący kajakiem, płynął pod prąd na Dunaju w Linzu.
Od Niemiec do Słowacji, poprzez Austrię, prowadzi ścieżka rowerowa wzdłuż Dunaju. Na zakolu, tym zakolu, na którym  Dunaj zawraca o 180 stopni, w Schlogen jest port jachtowy. Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem siedząc na ławce w porcie, zastanawiał się nad zorganizowaniem w czasie kolejnego urlopu sływu Dunajem. Tak jakby zapomniał, że po raz pierwszy w życiu jesteśmy na prawdziwym urlopie. I tak jakby zapomniał, że przecież my wcale nie jesteśmy miłośnikami wody, jachtów, przechyłów i wiatrów wszelakich.

Dunaj, który widziałm nie jest modry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz