Dzisiaj świat jest podwójnie zapętlony. Tak, jakby miał dwa zakręty - jeden za drugim. Albo, jak ten Dunaj, czy Dunajec w miejscu przełomu w górach. Jakbym stała na szczycie wysokiej góry i w dole oglądała swoje życie, które toczy się zupełnie bez mojego udziału.
Jestem tutaj, w miejscu odległym od mojego miejsca w życiu. Tęsknię. Tęsknię tak, że gdy podczas dzisiejszej wycieczki z okien samochodu zobaczyłam widok rozpościerający się na dolinę ograniczoną górami jak w Beskidzie, całkiem mechanicznie zaczęłam poszukiwać wzrokiem przekaźnika na Przehybie - takim samym jawił mi się krajobraz, jak mój własny, codzienny. Choć najbliżsi są ze mną, tęsknię za ludźmi, z którymi jestem w oddaleniu. Moja tęsknota za miejscami jest równa tęsknocie za ludźmi.
Świat jest piękny. Niepowtarzalny w każdym zakątku. Zamieszkują go wspaniali ludzie. Choć pewnie wszędzie są ludzie i ludziska. Ci ludzie w swoich zakątkach świata tworzą wspaniałą historię. Wszędzie rodzą się bohaterzy. Każdy czas i każde miejsce jest godne poświęcenia uwagi i pochylenia się nad pięknem stworzenia i nad ciekawą historią. Ale ja do życia potrzebuję mojego miejsca, bo tam czuję się najlepiej.
Czy to, że natknęliśmy się na pomnik wystawiony bohaterom bitew pod Limanową (1914) i Gorlicami (1915) nie jest pokręcone, jak Dunaj w okolicach Schlogen?
Czt to, że w miasteczku Enns, w którym obok kamienic i kamieniczek prosto z wieków średnich wstawione są plomby rażąco współczesne, nie jest pokręcone, jak Dunajec pod Sokolicą?
Jeszcze w głowie mi się nie kręci, ale myślę, że to tylko kwestia kolejnych przeżyć.
I jeszcze to pierwsze, oddalone w czasie spotkanie z dopiero co urodzoną Maleńką Wnuczką.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz