Obie wnuczki rzuciły się w moje ramiona. Mniejszy Brat wyszedł do przedpokoju, ale prędko wrócił do klocków rozłożonych na dywanie w dużym pokoju i kiedy stwierdził, że nadeszła pora, kiedy babcia będzie się chciała z nim przywitać, zasłonił całą twarz obiema dłońmi i powtarzał: - Było temu, było. Co znaczyło ni mniej, ni więcej: już mnie kiedyś całowałaś, więc nawet nie próbuj. Jak mówię, że dwie dłonie zasłoniły całą twarz Mniejszego Brata, to zasłoniły. Mniejszy Brat jest z plemienia długopalczastych. Od urodzenia zdaje się, że wszystkie palce u jego rąk i nóg są za długie co najmniej o jeden segment. W komplecie do długich paluszków dostał też olbrzymi język, który nie mieści się w jego buzi, przez co nauka mówienia przebiega wyjątkowo śmiesznie.
Spałam z Maleńką Wnuczką w jej dziecinnym łóżeczku. Choć jestem bardzo niskiego wzrostu, łóżeczko Maleńkiej Wnuczki jest i tak zbyt krótkie. Troszkę się poskładałam, jak niegdyś Pluto do walizki podczas pamiętnej podróży pociągiem z Myszką Miki do Connecticut, kiedy to wściekły i węszący podstęp konduktor ścigał ich przez całą drogę, aż w końcu wyrzucił na stacji. Całą noc miałam wrażenie, że piszę scenariusz do nowej kreskówki Disneya...
Rano dostałam poważne zadanie, by przebrać Łaskawej pieluchę. Kiedy pochylałam się nad nią położoną na łóżku w dużym pokoju i walczyłam z wijącym się bobasem, Maleńka Wnuczka stwierdziła, że jeszcze nie była u mnie na barana i natychmiast wskoczyła na moje plecy. Zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować, Mniejszy Brat błyskawicznie znalazł się również na moich plecach i Mała Duża Córeczka musiała ratować mnie z opresji w jakiej się znalazłam.
Od wczorajszego wieczoru, wysłuchałam niezliczone opowieści o "niektórych ludziach", bo to obecnie ulubiony temat Maleńkiej Wnuczki. Budowałam domy, ulice, garaże i zamki z klocków drewnianych i plastikowych. Ułożyłam wiele puzzli i klocków. Niesamowite, jak dzieci uparcie i bez wytchnienia wprawiają się w rzeczy i sprawy, które je pasjonują. Mniejszy Brat uwielbia wszelkie układanki i całymi dniami układa je tam i z powrotem, tam i z powrotem. Gdyby tak człowiek w procesie dorastania nie nabył tak wielkiego lenistwa jakim legitymuje się dorosły i nie pozbył się wspaniałych cech największego i niezmordowanego odkrywcy, jakim jest każde małe dziecko, żylibyśmy w zupełnie innej rzeczywistości, gdyż tę, jak wiadomo, tworzą ludzie.
Po porannych rundach "na barana" trójki moich wnucząt okazało się, że moje plecy nie chcą się wyprostować. Stwierdziłam, że koniec z zabawą, bo kręgosłup już nadaje się na oddział rehabilitacji. Potem zaczęła się zabawa w samoloty. Zdawało się, że leżąc na ziemi nie nadwyrężę żadnej części ciała. Myliłam się. Wysiadły mi uda. Potem już nawet siedzenie na ziemi i układanie klocków sprawiło, że kolana nie chciały mi się rozprostować. A tu Maleńka Wnuczka wymyśliła, że będziemy robić "pajacyki".
- O nie! - Zaprotestowałam. - Jestem babcią. Rozumiesz? Wiesz, co to znaczy: babcia? - Pytałam. - Babcia to znaczy, że siedzi się w bujanym fotelu i czyta dzieciom książeczki, albo robi swetry i szale na drutach. Można też robić sok malinowy, albo ciasto z jabłkami. Ale na pewno nie robi się pajacyków, jak się jest babcią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz