Kilka dni wcześniej idąc ulicą zasłyszałam interesującą rozmowę. Matka wracała z małą dziewczynką, najwyraźniej ze szkoły, gdyż dziecko opowiadało o wszystkim, co się wydarzyło. W pewnym momencie mała mówi:
- A wiesz, pani nam dzisiaj oceniała zachowanie.
- Tak - odpowiedziała rozkojarzona matka. - No, tak. Przecież półrocze się zbliża, więc zachowanie też się ocenia.
- Nie, mamusiu. To nie była taka ocena. Wszystkim, którzy byli grzeczni pani dawała cukierka - powiedziała mała. - I ja dostałam - dodała z dumą.
- A kto był niegrzeczny?
W tym momencie powietrze stało się gęste od jakichś wibracji i pojawiło się spiralne przekształcenie płaszczyzny czasu, bo miejsce było to samo. Uświadomiłam sobie, że przez długie lata (gdy się odprowadza jedno dziecko po drugim lata dłużą się tym bardziej) tamtędy wiodła droga starszych dzieci do ich szkoły podstawowej i z powrotem.
- Kacper. Tylko Kacper nie dostał cukierka.
Wiedziałam to zanim padły słowa. Przypomniałam sobie Synka, który zawsze był niesforny i niepoddający się sztucznym, mnożonym na potęgę wymogom, nakazom i zakazom, które zdominowały szkołę i cały dziecięcy świat. Poza tym to imię...
Szybko też wyobraziłam sobie tego dzisiejszego małego Kacpra. Nie wiem, co takiego zrobił ten chłopiec. Zawinił, czy nie? Ale co to w ogóle za system traktowania, cukierkiem za zachowanie? "Cukierek, albo psikus"...
Nic w tej szkole się nie zmieniło - pomyślałam z bólem. Może to nawet ta sama nauczycielka, która uczyła Kacpra sprzed lat...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz