Przerażające, że są jeszcze "w obiegu" ludzie zepsuci sowietyzacją, którzy nie potrafią inaczej, niż jak za czasów Ludowej Ojczyzny, funkcjonować. Więc cała ich praca i działanie polega na załatwianiu wszystkiego. Wyjaśniając młodym ludziom podam, że słowo załatwić było magicznym wyrazem w poprzednim ustroju. Kto tylko był w stanie cokolwiek załatwić ogłaszał to światu tonem, by nie pozostawić wątpliwości, jaki to wpływowy lub zaradny człowiek. Pieniądze, majątek? Po co komu, jak nie miał możliwości załatwienia niczego?! W PRL-u załatwiało się wszystko - od szynki na święta, przez mieszkania, L4, po talony na buty, auta czy nowe meble. Kwitło łapówkarstwo i korupcja, choć wykwitem i wysypem korupcji obecny ustrój powalił poprzedni na cztery łopatki.
Wracając do czynnika ludzkiego, który choć jest decydujący we wszystkich rozważanych kwestiach, to jednak oprócz tych "wszystkich", chcę się skupić na działaniach i poczynaniach ludzi, o których mój znajomy za księdzem Tischnerem, ze zgrzytem zębów, mówi "homo sovieticus". Homo sovieticus to człowiek podporządkowany organizacji (partyjnej), pozbawiony samodzielnego myślenia i działania, do tego zniewolony intelektualnie, oczekujący na to, że ktoś coś załatwi, ewentualnie załatwiający pokątnie coś, do czego można dojść prostą drogą, przejawiający agresję wobec słabszych i służalczość wobec silniejszych (wyżej postawionych), oportunista i koniunkturalista bez osobowości i godności.
Ja wiem, że czytelnik zarzuci mnie przykładami osób publicznych, których można wsadzić do pudełka z etykietą "homo sovieticus", bo jak sama stwierdziłam, ci ludzie są jeszcze "w obiegu". Ale dlaczego wokół mnie, a nie odgrodzeni ekranem telewizora, albo co lepsze, uwięzieni na kartkach historycznej książki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz