Tu można przeczytać mój artykuł oraz całą polemikę.
Ponieważ potrzebna była znajomość treści pamiętników Chigera, więc obiecałam polemizującej kobiecie wrócić do tematu, gdy uzupełnię braki. Chodziło o to, że polemizująca kobieta zarzucała Agnieszce Holland brak obiektywizmu w przedstawieniu postaci Sochy - przypomnę lwowskiego kanalarza, który był inicjatorem ratowania grupy mieszkańców getta. Socha, dziecko-sierota wychowane przez ulicę, lwowski cwaniaczek, złodziej, w filmie już ojciec rodziny (kradnie nadal, jest okupacja, okrada Niemców - może ujdzie mu to na sucho w ocenie moralności???) przedstawiony został przez Panią Holland jako człowiek, który na oczach widza przemienia się z negatywnego bohatera w postać kryształową. Otóż moja rozmówczyni zarzucała reżyserce to, że nie powiedziała wyraźnie, iż Socha był katolikiem i jego działania spowodowane były chęcią odkupienia wcześniejszych win.
Zakupiłam dwie książki: ojca i córki, czyli "Świat w mroku" Ignacego Chigera i "Dziewczynka w zielonym sweterku" Krystyny Chiger - małej bohaterki z kanałów. Czułam, że wszystko czego szukam znajdę przede wszystkim w treści książki Dziewczynki. Moja intuicja mnie nie zawiodła. (Nigdy nie zawodzi.)
Zanim przystąpiłam do lektury miałam gotową odpowiedź dla polemizującej kobiety, ale bardzo chciałam poprzeć to jeszcze znajomością treści autentycznych wspomnień. Dla siebie samej. Książki wydało Wydawnictwo PWN dział Literatura Faktu. Ta informacja wiele wyjaśnia.
Czytając zaznaczałam fragmenty, w których szczególnie ojciec mówi o religijnych pobudkach Leopolda Sochy. Jest ich sporo. Są przytaczane wypowiedzi samego Sochy, który mówi o dziele ocalenia tych ludzi, jako misji dla własnego zbawienia i odkupienia win. Tak - wszystkie te fragmenty mam zaznaczone. Przyznam szczerze, że po przeczytaniu wspomnień Ignacego Chigera myślałam przez chwilę kategoriami polemizującej kobiety, że faktycznie Pani Agnieszka Holland mocno spartaczyła sprawę. Ale też zaczęłam sobie przypominać poszczególne sceny z filmu, począwszy od tej najpierwszej, która pokazuje Sochę, jako człowieka bogobojnego - wchodząc do domu, żegna się patrząc na wielki obraz przedstawiający, nie pomnę - Matkę Boską z Dzieciątkiem? I tak dalej i tak dalej. Przekaz jest jasny. Brakuje wyraźnego oświadczenia, które niejednokrotnie przytaczają na kartach swych pamiętników tak Krystyna, jak Ignacy Chiger. Ale czyż filmowa adaptacja literatury nie rządzi się swoimi prawami? Analizując treści zawarte we wspomnieniach Ignacego Chigera, to pobyt w tytułowej ciemności (A. Holland), czy mroku (I.Chiger) autor zawarł zaledwie na 25 stronach kilkusetstronicowej powieści. Czy reżyser ma prawo do przedstawienia jednego wątku? Tak, oczywiście. Tak samo, jak ma prawo do wykorzystania własnej wrażliwości do przekazu treści. Nawet obowiązek, nie tylko prawo. Tutaj od razu zgaszę wszystkie głosy mówiące o scenach seksu, porodu itp. Mnie osobiście one nie raziły tak bardzo, jak niektórych, gromkim głosem wołających o pomstę do nieba. Ja ten film odbierałam wszystkimi zmysłami, intuicją, rozumem, sercem - wszystkim, czym się dało. Dlatego pewnie w trakcie pojawienia się takich scen, przechodziłam na odbiór pozawzrokowy, usiłując być może znaleźć wytłumaczenie i zrozumienie ekspresji tych scen. Poza tym autorka zdjęć chwalona była przez krytyków za wspaniale oddany świat w ciemnościach, więc co tam kto w tym mroku dojrzał? Chyba to, co chciał. Czasem dobrze jest widzieć to, co się chce, ale nie w tym przypadku.
Toteż gdyby nie moja intuicja, która podpowiedziała, bym koniecznie przeczytała wspomnienia Dziewczynki, pewnie przejęłabym opinię kobiety polemizującej.
Krystyna Chiger spisała swoje wspomnienia już w nowym stuleciu, będąc kobietą w wieku mocno zaawansowanym. Do książki dołączona jest płyta DVD z nagraniem osobistych wspomnień Dziewczynki w Zielonym Sweterku. Uważam, że tę płytę powinno się obowiązkowo emitować bezpośrednio po emisji filmu Pani Holland.
Wspomnienia Krystyny Chiger również nie ograniczają się tylko do tego 14 miesięcznego okresu pobytu we lwowskich kanałach. Ale kiedy już czytelnik znajdzie się z uchodźcami z getta w mroku kanałów, spotka go dużo bardziej szczegółowy zapis tego, co działo się pod ulicami okupowanego Lwowa niż w relacji ojca.
Tak też autorka, która Holokaust przeżyła będąc małą dziewczynką, już na pierwszych stronach swoich wspomnień pisze i wielokrotnie powtarza, że nigdy nie klasyfikowała ludzi na żydów, czy chrześcijan, Polaków, Ukraińców, czy Niemców. Że dla niej człowiek był człowiekiem. Bawiąc się w roku 1938 w wieku czterech lat domkiem dla lalek w domu swoich rodziców, stworzyła pewną społeczność lalek bez podziałów na rasy, religie, narodowości, wyznania, zapatrywania itp. Podobnymi słowami, jak klamrą, zamyka swoje wspomnienia. Ot, czyste, powiedziałby ktoś naiwne lub infantylne myślenie dziecka. Tam jednak jest głębia, jak we wszystkim, co cechuje poczynania dziecka. Każdą zabawę, ideę, emocję.
A to jest argument popierający moją myśl.
Agnieszka Holland, chcąc pretendować swoim obrazem do zdobycia Oscara, zrobiła z Sochy "człowieka ludzkości".
Za mną jest również lektura "Pamiętników" Janusza Korczaka. Przeczytałam je dla uzupełnienia obrazu Holokaustu. Przeczytałam je, jako niekwestionowany dokument spisany ręką Żyda w gettcie, doświadczającego ludobójstwa na każdym kroku.
Przeczytałam je jako argument i świadectwo człowieka, o którym pierwszym biografowie powiedzieli, że był "człowiekiem ludzkości".
Są pewne wartości uniwersalne dla wszystkich ludzi żyjących w różnych zakątkach świata, wyznających różne religie, będących członkami różnych społeczeństw, narodów, cywilizacji, kultur; sympatyzujących z różnymi filozofiami. Mieszkańców miast i wsi, gór i nizin. Mówiących różnymi językami świata. Wyznających różnych Bogów i twierdzących, że Boga nie ma.
Takimi wartościami są na przykład życie i braterstwo.
Idąc dalej w moim pojmowaniu świata, Boga i ludzi, jest dużo większą sztuką umiejętność wzniesienia się ponad doktryny własnej religii po to, by w drugim człowieku dostrzec brata, by docenić wartość jego życia niż trwać w przekonaniu, że tylko wiara, którą wyznaję, jest jedyną drogą zbawienia i dotarcia do Światła.
"Człowiek ludzkości" - ktoś z kim może utożsamić się każdy mieszkaniec naszego globu, czerpiąc z bijącego zeń bogatego źródła miłości do drugiego człowieka.
Czyż nie takie przykazanie zostawił nam Pan?
Może się mylę i może daleka droga przede mną.
Czy Pani Agnieszka Holland nie przedstawiła Leopolda Sochy w najbardziej chrześcijański sposób, jaki któremukolwiek z oburzonych, pruderyjnych ludzi mógłby przyjść do głowy?
P.S.
Jeśli ktokolwiek chciałby dojść do prawdziwej relacji, koniecznie musi zapoznać się ze wspomnieniami Ignacego Chigera i Krystyny Chiger. Film powinien do tego zainspirować.
Nie od dzisiaj znana prawda: najpierw film, potem książka. Z całym szacunkiem do twórców filmowych, zdecydowanie bardziej liczę na własny odbiór pierwowzoru.
Całość uzupełniona "Pamiętnikami" Janusza Korczaka i relacją Ojca Grzegorza z pobytu na szkoleniu w Yad Veshem, której króciutkie zdanie przytoczę: "Siedzę w Yad Vashem i jedna ze spraw, która przebija się w wykładach, to nie chęć dochodzenia do prawdy, by komuś dopierdzielić, ale by zrozumieć i to, co się stało, i samego sprawcę. " pozwala mi stać na moim stanowisku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz