MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Film o Człowieku

Obejrzałam film. O Holokauście. Najnowszy film Agnieszki Holland, nominowany do Oskara. Wcześniej przeczytałam dwie krótkie notki na temat filmu. Bardzo skrajne. Jedna chwaliła film, grę aktorów, ujęty przez reżysera temat itd. Zaś druga stwierdzała, że obraz Agnieszki Holland kładzie cień na stosunki polsko-żydowskie i umniejsza roli Polaków w ratowaniu Żydów w czasie holokaustu. Autor drugiej wypowiedzi okrasił ją dodatkowo osobistą krytyką reżysera. Nie wiem, czy autorami tych dwóch skrajnych opinii byli profesjonalni krytycy filmowi, ale na pewno nie znalazłam ich na "jakichś" forach internetowych. Ponieważ nie wiedzieć czemu druga przytoczona przeze mnie opinia miała mocniejszy przekaz, toteż wahałam się przed pójściem do kina.
Ostatecznie obejrzałam film.

Holokaust z definicji jest tematem trudnym i bolesnym. Trzeba mieć mocną wiarę tak w Boga, jak i w człowieka, by czytać, mówić, oglądać, myśleć - znaczy czuć, by wreszcie rozumem ogarnąć holokaust. I pewnie do końca nie da się tego zrobić. Może nawet początku nie da się ogarnąć?
Film z najwyższej półki. Nie jestem recenzentem, nawet nigdy nie lubiłam się bawić w tego typu rzeczy, więc i tym razem nie zamierzam oceniać filmu i poszczególnych części składowych. Wszystko co napiszę, jest tylko moją opinią, na mój własny użytek, bardziej odczuwalną sercem niż ogarniętą umysłem.
Muszę wspomnieć, że główny bohater - lwowianin Socha- poprzez swoją, nazwijmy to - niezgodną z prawem działalność, uwikłał się w kontakt z mieszkańcami getta. Socha jest złodziejaszkiem. Przed wojną odsiadywał nawet wyrok w więzieniu. We Lwowie mówili na takich jak on - batiar. Po prostu cwaniak i lekkoduch. Z drugiej strony kochający i oddany ojciec i mąż. Kiedy getto zostaje spacyfikowane spotyka w kanałach Lwowa, kanały są jego miejscem pracy, grupę Żydów, którym udało się zbiec pod ziemię, w tytułową ciemność. Postanawia im pomóc, ale bynajmniej nie z pobudek altruistycznych. Każe sobie słono płacić za opiekę. Kiedy oglądałam pojawiające się sceny, nie zbulwersował mnie postępek Sochy. W kanale znalazło się dość sporo ludności żydowskiej, Niemcy płacili za każdego wydanego Żyda kwotę 500 zł. Wydając wszystkich, mógł dostać szybką gotówkę. Socha jednak zdecydował się na co innego. Zapewne pod wpływem próśb samych zainteresowanych. Ograniczył liczebność grupy do 10 osób, reszcie kazał się wynieść i systematycznie przez 14 miesięcy opiekował się ludźmi, których ukrył w czeluściach kanałów. Zauważalna i namacalna dla widza jest zamiana złego w pozytywnego bohatera. Ponieważ pieniądze ukrywanym Żydom któregoś dnia się skończyły, nie robił już niczego dla interesu. Nie działał też z pobudek religijnych, ani żadnych tak zwanych wyższych. On w swojej prostocie poczuł się za tych ludzi odpowiedzialny. Można powiedzieć, że pomoc im stała się jego obsesją. Można też powiedzieć, że pokochał ich miłością, jaką kocha się wszystkie bezbronne istoty.
Z narażeniem własnego życia, życia własnej rodziny, przyjaciół i nieznanych mieszkańców miasta (w wyniku jego działalności odbyła się masowa egzekucja niewinnej ludności miasta; m.in. został powieszony jego przyjaciel), nie ustał w pomocy ukrywanym Żydom aż do końca okupacji.
Tam dobro narasta ze sceny na scenę. Ale narasta też gwałt zadawany przez nazistowskich oprawców ludności polskiej i żydowskiej okupowanego Lwowa. Ma się straszliwy dysonans obserwując akcję. Im więcej nienawiści i brutalności ze strony hitlerowskich oprawców, tym prędzej i więcej dobra w postaci głównego bohatera. Jest wiele tragicznych i bolesnych chwil. Jednak nastrój, jaki wytwarza się w sobie scena za sceną, pozwala budować wiarę w wielkość człowieka. Pomimo wszystko.
I właściwie można by wyjść z kina zadowolonym, że w świecie śmierci, okrutnego ludobójstwa nadzieja nie umarła. Można by, gdyby nie napisy końcowe. Zawierały one kilka krótkich, lakonicznych informacji na temat autentyczności wydarzeń, dopowiadały losy bohaterów po wojnie. Aż pojawiła się informacja, że Leopold Socha zginął w 1945 roku ratując swoją córeczkę spod kół ciężarówki czerwonoarmistów. I dalej: "Ludzie powiedzieli, że to kara boska za ratowanie Żydów." I dalej: "Jakbyśmy potrzebowali Boga do karania siebie."




Zostałam ze straszliwym bólem w sercu i duszy. Tobie też nie pomogę, bo mi płacz uwiązł w gardle.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz