Jednak media doniosły:
"Kilka dni temu odbyło się spotkanie zarządu, podpisane zostały wstępne umowy dotyczące akcjonariatu. Jak się dowiedzieliśmy, potencjalny zainteresowany spółką ma doświadczenie w branży naftowej, pieniądze potrzebne do uruchomienia zakładu i możliwości pozyskania surowca." http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/993291,gorlice-tajemniczy-inwestor-chce-uruchomic-glimar,id,t.htmlPracownicy, bo zapewne oni najbardziej troszczyli się o być, albo nie być zakładu, niezależnie od tego, w czyich rękach aktualnie był i kto utrzymywał w tajemnicy handlowej nieustający upadek, jakoś lżej odetchnęli. Przed dokonaniem transakcji miały zostać wyrównane wszelkie należności począwszy od tych wobec pracowników, jak również wszystkich zewnętrznych urzędów, firm i kontrahentów, na zawrotną sumę z ilością zer świadczącą o zawrotności sumy.
Oczywiście wszelkie szczegółowe informacje znów były okryte tajemnicą handlową - tak przynajmniej donosiły media po kontakcie z byłym i obecnym właścicielem. Wiadomo było, bo nowy prezes zarządu, nie wiedzieć czemu w liczbie mnogiej, skomentował:
"Cieszymy się bardzo zarówno ze względu na możliwość ponownego uruchomienia rafinerii i zwiększenia zatrudnienia w miasteczku, ale również ze względu na technologiczne możliwości zakładu." http://gorlice.naszemiasto.pl/artykul/1020427,gorlice-glimar-w-rekach-kanadyjskiej-spolki,id,t.html
Strona internetowa zagranicznego inwestora donosiła, że nowy inwestor to firma na etapie rozwoju, której głównym atutem jest kompleks rafineryjny w miasteczku. Ale za to ma doświadczenie (!) w branży paliwowej, dostęp do surowca oraz licencje i patenty na produkcję paliw (!). No i oczywiście nowy właściciel miał ambitne plany, by wykorzystać hydrokompleks i w procesie gazyfikacji produkować w miasteczku paliwa syntetyczne!
Na czele zarządu stanął człowiek znany w lokalnym (polskim) świecie biznesu. Nawet Wikipedia podaje o nim informacje. Natomiast w sferze działalności charytatywnej (prawdziwie charytatywnej, bo wywodzącej się z kręgów KK) nowy prezes zarządu nowego właściciela kolejnej firmy powstałej na bazie upadłej rafinerii, otrzymał odznaczenie od prezydenta jednego z krajów wchodzących w skład Unii Europejskiej. No, no!!!
Transakcja dokonana została latem ubiegłego roku.
I historia znów się powtórzyła. Nowy właściciel nie płacił należności pracownikom oraz wierzycielom zewnętrznym. Media donosiły nawet, o czasowym odcięciu prądu przez zakład energetyczny.
Stary właściciel, tu się zgubiłam, bo do tej pory mowa była o spółce, ale widać w spółce ktoś musiał mieć większość udziałów, trzymał rękę na pulsie. Od samego początku dopatrzył się nieprawidłowości w wywiązywaniu się nowego właściciela z warunków umowy przedwstępnej (!) i w końcu postanowił zbyć raz już zbytą spółkę kolejnemu inwestorowi. Nowy właściciel, choć produkcji w zakładzie nie prowadził, strzegł go mocą wynajętej firmy ochroniarskiej. Stary właściciel postanowił wejść do firmy, wciąż jak Feniks z popiołów powstającej na bazie upadłej rafinerii, lecz napotkał opór wykonujących swe obowiązki wynajętych, uzbrojonych pracowników ochrony.
Zamówił więc największe w kraju "biuro detektywistyczne" (tak donoszą media), które w liczbie 200 najemników na czele z właścicielem, wkroczyło w pierwszych dniach bieżącego roku do zakładu, nie wiedzieć już czyjego.
Detektyw największego biura detektywistycznego w Polsce tłumaczył, że trzeba było obezwładnić jednego pracownika ochrony, który wedle słów detektywa:
"Zachował się jak żołnierz chorwacki, który kilkadziesiąt lat temu skoczył z pistoletem na całą dywizję wojska. Ochroniarze zostali spacyfikowani i przywołano ich do porządku. Z broni wyjęto im magazynki." (http://sadeczanin.info/aktualnosci-najnowsze/art/29612)
No i z dalszych doniesień prasowych wynika, że duma rozpiera detektywa z powodu brawurowo przeprowadzonej akcji.
"Podjęliśmy czynności wejścia na teren, spacyfikowane zostały wszystkie trzy bramy. Zostały staranowane ponieważ były zamknięte. Akcja była dynamiczna, szybka, potężnie zorganizowane działania, w których brało udział około 200 osób. Na terenie pozostało około 50 ludzi i pilnuje porządku"–
relacjonował mediom detektyw. (http://sadeczanin.info/aktualnosci-najnowsze/art/29612)
W trakcie akcji "biura detektywistycznego" znajdująca się w zakładzie ochrona, prawnie wykonująca swoje obowiązki, wezwała policję. Interwencja policji zakończyła się pouczeniem stron konfliktu. Tak przynajmniej podał do publicznej wiadomości rzecznik prasowy policji z powiatowego miasteczka na południowym wschodzie Polski.
"Kobra"? A może "Bonanza", albo jakiś inny western na Dzikim Zachodzie???
Wielu żyje tym wydarzeniem, dlatego i mnie zainteresowało. Generalnie od strony absurdu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz