MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 5 stycznia 2012

Cenzurka

Zamieściłam mój tekst "Rok prawdziwego Doktora" na pewnym portalu internetowym, do którego współredagowania mnie zaproszono.
Pewien Pan, który mnie chronicznie nie znosi na tamtym portalu, dokonał bardzo wnikliwej analizy mojego tekstu. Pan generalnie ma problem chyba ze znoszeniem samego siebie, ponieważ czytając jego komentarze pod artykułami różnych autorów, odnosi się takie wrażenie, jakby wszystkich chronicznie nie znosił. Analiza mojego tekstu znalazła się w kilku zamieszczonych przez niego komentarzach, które czytałam korzystając ze słownika wyrazów obcych... by zrozumieć, co czytam.  Pan Ów nie wiedzieć czemu, używa słów głównie ze słownika wyrazów obcych. Może wydaje mu się, że wtedy inni uznają go za mądrzejszego, niż jest w rzeczywistości? Pan Ów zarzuca mi zawsze, że generalnie z moich tekstów nic nie wynika i - jak orzekł - za mną nie nadąża. Ja osobiście myślę, że to problem Owego Pana, nie mój. Dalej twierdzi, że nie potrafię też używać argumentów w rozmowie. I mam wrażenie, że on cały czas zastanawia się, co ja robię w tak wyszukanym towarzystwie, jakie gości na portalu, który mam na myśli. Dodam, że Pan Ów jawi mi się jako reprezentant pokolenia, które jest na etapie rozwoju nastolatków, co to są najmądrzejsi na świecie i na wszystkim najlepiej się znają, wszystko krytykują ale póki co inni (czyt. rodzice) ponoszą za nich odpowiedzialność (zapewne głównie finansową).
Pisał w swych komentarzach o wyjątkowej impresyjności, immanentności, transparentności i jeszcze o tym, że tekst trudny, budzący niezrozumienie... Kurczę blade. Czuję się, jak Szymborska, albo Miłosz.

Przecież wyraźnie napisałam, że miałam jakąś wizję. Czyli przeżycia na granicy transcendencji...

Ale też inna rzecz przyciągnęła uwagę czytelników. Jedna komentatorka ze zdziwieniem stwierdziła, że ona nie rozumie, bo skoro chciałam napisać chwalebny artykuł na temat Korczaka, to dlaczego we wstępie rzuciłam na niego cień w postaci kontaktów z wolnomularstewem?

Cień? - myślę sobie?

Jeden z komentatorów, Inny Pan, też mocno uczepił się tej "masonerii", jak nazywa grupę ludzi, z której to zbiorowej mądrości bohater mojego artykułu zaczerpnął to, co było mu potrzebne do jego człowieczeństwa. A że człowieczeństwo Janusz Korczak miał najwyższych lotów, więc dobrze, że zaczerpnął. Jeżeli w ogóle zaczerpnął. To tak, jakby Inny Pan oburzony był, że wspominam, że Janusz Korczak był Żydem. I to Żydem po matce.

Cały dzisiejszy dzień miast na pisaniu projektów zszedł mi na korespondencji z Innym Panem, który zarzuca mi nieznajomość stosunków na linii Kościół Katolicki - masoneria.
Dla mnie samo określenie "masoneria", jest obraźliwe. Ale nie wiem dlaczego nie znając dokładnie tych stosunków KK - wolnomularstwo nie wolno by mi było napisać, że Janusz Korczak sympatyzował z lożą masońską???  Albo, że przyjaźń Jana Pawła II i zmarłego przed kilkoma dniami Jerzego Klugera moim zdaniem miała w sobie znamiona działań burzenia barier religijnych i podziałów, czyli całkiem podobne, jak główne, historyczne założenia wolnomularzy??? Nawet jeżeli stanowisko KK jest opozycyjne do wolnomularstwa?

Za Wikipedią:
"Wolnomularstwo, inaczej masoneria lub sztuka królewska – międzynarodowy ruch mający na celu duchowe doskonalenie jednostki i braterstwo ludzi różnych religii, narodowości i poglądów."

Przecież ja nie muszę być członkiem loży masońskiej, by duchowo doskonalić się - co robię, dążyć do braterstwa ludzi różnych religii, narodowości i poglądów - co również robię.
A błogosławione życie Jana Pawła II, to przepraszam, jakie było???
Mogę mieć takie skojarzenia? Mogę! Co nie znaczy, że coś sugeruję. I co również nie znaczy, że się nie mylę.

Rozmowę z Innym Panem w dniu dzisiejszym zakończyłam tymi słowami:

Proszę Pana najważniejszym dla człowieka jest uświadomienie sobie, że istnieją ponadczasowe, ponadkulturowe, ponadreligijne wartości, wspólne dla wszystkich ludzi. Umiejętność korzystania z tych wartości i budowanie swojego człowieczeństwa na filarach tych wartości jest naszą powinnością. 
Ale Pan to, podejrzewam, wszystko wie. I tylko boi się Pan tego słowa [mason/ wolnomularz], które we wszystkich wyzwala, podobne do Pańskiej, reakcje.

Tymczasem zmierzamy ku Miłości, którą tak doskonale czuł Janusz Korczak, Jan Paweł II i wielu, wielu innych w dziejach ludzkości. Całkiem niezależnie od wyznawanej religii. I ja nie boję się tej drogi. Nawet jeżeli prowadzi przez meandry spotkań, rozmów, czy nawet utożsamiania się z (najwznioślejszymi) ideami pewnych grup ludzi. Jestem człowiekiem dojrzałym, nie podejrzewam, by cokolwiek zachwiało moim światopoglądem i wiarą. Choć wciąż czekam na "Przebudzenie".

I mam przyzwolenie na błądzenie w mojej drodze. Bo błędy są milej widziane, niż nic nie robienie.


Przyznam szczerze, że ostatnio i ja coraz częściej zastanawiam się, co ja na owym portalu robię, gdyż do ludzi na tym portalu, którzy mają swoje jedynie słuszne zdanie w każdym temacie, naprawdę nie pasuję. Nie jest to bynajmniej samokrytyka. Wręcz przeciwnie. I nie, żebym była zarozumiała i przepełniona jakąś pychą.

 "Czy wiecie, jaka jest jedna z oznak przebudzenia? Jest nią pojawienie się pytania, które człowiek sam sobie stawia: "Czy to ja zwariowałem, czy też oni wszyscy?" Naprawdę tak jest. Bo wszyscy jesteśmy stuknięci. Cały świat zwariował. Obłąkani lunatycy! Jedynym powodem, dla którego nie zamyka się nas w wariatkowie może być to, że jest nas tak wielu. Jesteśmy więc stuknięci. Kierujemy się stukniętymi poglądami na miłość, związki międzyludzkie, szczęście, radość, na wszystko. Jesteśmy do tego stopnia stuknięci, że kiedy wszyscy są co do czegoś zgodni, to z całą pewnością możesz być pewien, że się mylą!"                                                              Anthony de Mello (Przebudzenie)


Ostatnio nieustannie zadaję sobie to pytanie "Czy to ja zwariowałam, czy też oni wszyscy?" 
Na szczęście Ksas napisał dzisiaj na fb: 

" Myślenie schematami nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. " 

I ja to odczytuję tak, jak chcę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz