MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

piątek, 12 sierpnia 2011

Droga

Idę Drogą mojego życia wciąż zastanawiając się, co jest za zakrętem.
Nie chcę wiedzieć. Jestem ciekawa. Zakręty na drodze są inspirujące. Uwielbiam chodzić leśnymi duktami, spoglądać w prześwit takiej drogi i wypatrywać zakrętu. Prosta droga jest nudna. Może to specyfika osoby przemierzającej górskie szlaki i ścieżki? W górach drogi muszą być kręte, bo przecież ukształtowanie terenu wymusza ten naturalny niepokój drogi. Nie twierdzę, że drogi na równinach nie są kręte. Ale zdecydowanie mniej, niż te górskie.
Dlatego Droga mojego życia jest zdecydowanie drogą górską. Nie pokręconą, ale krętą.
Taki już mam charakter, że wciąż stawiam sobie nowe wyzwania. Lubię też poznawać nowych ludzi. Spotkanie Człowieka na Drodze, to niemal jak odnalezienie skarbu. Czasem okazuje się, że był to tylko zwykły kamień, żaden drogocenny kruszec, ale taki Człowiek ma również swoją wartość. Im bardziej kamienisty, pozbawiony blasku i szlachetności, tym większym wyzwaniem się staje. Wystawia na próbę wiele moich słabości. Niejednokrotnie doprowadza do łez i beznadziei, ale w konsekwencji i tak dziękuję Panu za ten kamienisty dar na mojej Drodze.
Był czas, iż wydawało mi się, że przemierzanie Drogi wymaga towarzystwa. Im jestem starsza, tym bardziej wiem, że jest się samotnym w wędrówce przez życie.  Nawet jeżeli jest się otoczonym innymi wędrowcami. W Drodze stają się oni równolegli, ale niewidoczni - jakby nagle ich wizerunek wyprzeźroczał. Są niewątpliwie, ale na swojej drodze. Szóstym zmysłem odczuwam tę ich niewidzialność, przeźroczystość i nieobecność, wbrew fizyce ich cielesnej bliskości.
Często jest tak, że ci, którym zaufałam zrobią jakiś fortel, zasadzkę. To bardziej boli, niż ból zadany od obcego, który okazał się być zwykłym kamieniem, miast skarbem, którym się na pierwszy rzut oka wydawał.
Muszę wtedy spocząć na chwilę na zacisznej polanie, ale po wylizaniu ran trzeba mi ruszyć dalej. Nie dlatego, że jakiś obowiązek każe poderwać się do dalszej Drogi. Dlatego, że jestem ciekawa, co jest dalej? Co mnie czeka za następnym zakrętem, może na kolejnym szczycie? Jakie zadanie przyjdzie mi wypełnić, by przybliżyć się do kresu Drogi? Może moja osoba pomoże komuś innemu wypełnić jego zadanie?
Lubię słuchać ludzi i ich opowieści. Nie zadaję pytań. Pozwalam im mówić wtedy, kiedy sami chcą przekazać mi swoją opowieść.
Znam całe mnóstwo przeróżnych ludzkich opowieści. Ludzie rzadko dzielą się swoimi radościami. Radość łatwiej niż smutek (z)nieść samemu. Dlatego ludzkie opowieści przepełnione są smutkami, trudami, niepewnością, bólem i przeciwnościami. Mało kto mówi o swoich winach. Pewnie dlatego, że nie zdaje sobie z nich sprawy. Łatwo poznać takiego człowieka, który nie zdaje sobie sprawy ze swoich win. Po prostu nie mówi "przepraszam".
Oprócz tego, że umiem słuchać, umiem też milczeć. Wielu to wykorzystuje. Wykorzystuje moje milczenie, jako przyzwolenie dla swoich nieprawości wobec mnie lub innych.
A ja milcząc zastanawiam się, czy na takich kamieniach warto ranić serce? Bo przecież serce zawsze odnosi ciężkie rany podczas, gdy zadaje się mu ciosy. Wtedy trzeba mi poszukać kolejnej zacisznej polany, zamknąć ją w jeszcze większym milczeniu, wyzbyć się pokusy oceny czyjegoś postępowania i "lizać rany celnie zadane". Lizanie ran, to nic innego, jak rozmowa z Bogiem, którego noszę w sobie.
Ten co zadał rany nosi w sobie tego samego Boga przecież. Oj, trudna to rozmowa.
Potem jak Feniks z popiołów mogę podnieść się całkowicie odnowiona.
Ruszam w Drogę.
Zawsze coś nucę pod nosem.

Najbardziej wzmacnia to:

"Tak mnie skrusz, tak mnie złam
tak mnie wypal Jezu
byś został tylko Ty, jedynie Ty..."


I zastanawiam się, co jest za zakrętem?
No przecież Mu zaufałam. Czeka mnie przygoda.
Zapewne w każdym kamieniu spotkam Jego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz