MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 24 listopada 2011

Sprzęt rehabilitacyjny

Jeszcze przedwczoraj nie miałam zielonego pojęcia ile kosztują kule łokciowe. Myślałam, że trzeba za nie zapłacić z 200 zł. albo więcej. Okazuje się, że znacznie mniej. Ale też można zapłacić jeszcze mniej, niż znacznie mniej. Wystarczy mieć zlecenie od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej. Takiej informacji udzieliła mi telefonicznie urzędniczka NFZ w moim mieście.
Jednak przy kontakcie z lekarzem podstawowej opieki zdrowotnej napotkałam opór, jakby wypisanie takiego zlecenia i wykorzystanie przeze mnie przysługującego mi z racji ubezpieczenia prawa, obciążało w jakikolwiek sposób, najpewniej finansowy, lekarza. Gdybym dostała takie zlecenie, to za dwie kule zapłaciłabym jak za jedną. W zamian za to usłyszałam sugestię, że przecież te kule nie kosztują tak dużo i w domyśle było zapewne, że po co robię zamieszanie? Przynajmniej tak brzmiała cisza, która zapadła po tym stwierdzeniu.
Zamieszanie to zrobiło się, kiedy padła diagnoza.
Brzmi strasznie. Jeszcze do teraz.
Informacja, że złamanie awulsyjne, to nic innego, jak złamanie z oderwaniem fragmentu kostnego, że kilka tygodni unieruchomienia poprzez leżenie w łóżku i poruszanie się o kulach, że... i... Zawrót głowy i wrażenie, że to nie jest prawda, zwłaszcza, że złamanie nastąpiło zaraz na początku wakacji i tak długo było po prostu przechodzone!

Kiedy usiłowałam dokonać rejestracji do specjalisty na podstawie skierowania, czyli kolokwialnie mówiąc - na fundusz, otrzymałam informację, by dzwonić po 15 grudnia, bo wtedy będzie dokonywana rejestracja na styczeń i luty! Wyprosiłam wcześniejszy termin, tłumacząc, że przecież to pilne. Choć lekarz podstawowej opieki zdrowotnej, trafnie diagnozując na oko prawdopodobne złamanie tego kolca, nie dał skierowania na cito! Dostałam termin na 5 grudnia. Cóż było robić? Prywatnie zostałam przyjęta i zdiagnozowana natychmiast. Wykonano USG, a jakże, od ręki! Ale nie w tej samej przychodni. Z przekory poszłam do innej. Nawet do specjalisty z całkiem innego miasta. I Bogu dzięki. Trafiłam na lekarza, który traktuje pacjenta holistycznie. Nawet łącznie z rodzicem pacjenta!
No i jeszcze ta sugestia lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, że przecież kule nie kosztują znowu tak dużo...

Po raz kolejny pytam sama siebie: czy ja się czepiam???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz