Kiedyś, w czasach kiedy byłam jeszcze drużynową, moi harcerze zapytali mnie:
- Dlaczego piosenki harcerskie, w szczególności te stare, są takie smutne?
- Smutne?!- zdziwiłam się.
Do dziś niejednokrotnie się nad tym zastanawiam. I niezależnie od tego, w którym kierunku moje rozważania się udają (często jest tak, że myśli moje chodzą swoimi, niezależnymi ode mnie drogami), zawsze dochodzę do jednego wniosku.
Piosenka harcerska, w szczególności ta, która powstała u zarania dziejów harcerstwa, nie jest smutna. Jest rzewna, jest melancholijna, jest sentymentalna, ale nie smutna! Jakaż mogłaby być piosenka, która powstawała w czasach, kiedy o Ojczyźnie się marzyło? Kiedy o Ojczyźnie się śniło? Przecież Polska, zniewolona jarzmem zaborów, tkwiła li tylko w sercach twórców harcerstwa, twórców piosenki harcerskiej! Dlatego zaraz potem w piosence pojawia się wielki zapał, chęć i siła budowniczych Niepodległej. To wszystko osnute jest melancholią i sentymentalizmem wpisanymi przecież w ducha narodu słowiańskiego. Ale nie smutkiem! Na Boga!
W piosence harcerskiej jest coś jeszcze.
Niezależnie od czasów i miejsc, w których powstawała, jest w niej przede wszystkim pasja. Pasja jej twórców. Pasja instruktorów i harcerzy, którzy pod rozgwieżdżonym niebem snują marzenia o (często) wolnej, częściej niezależnej i zasobnej Polsce. O świecie pełnym ideałów, ale też zwykłych zdarzeń. O ludziach dobrych i szczęśliwych.
Oni potrafią te swoje marzenia przekuwać w rzeczywistość. Oni potrafią zmieniać świat na piękniejszy. Polskę na wspanialszą. Ludzi na lepszych.
I to jest właśnie ta pasja zawarta w piosence harcerskiej, pasja, która nieuważnemu słuchaczowi może się wydać smutkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz