MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 14 listopada 2011

O posłuszeństwie albo jego braku

Co by to było, gdybyśmy wszyscy byli posłuszni swoim przełożonym, ideom, zasadom?

Tak myślę, że człowiek musi być niepokorny. Nie, żebym zachęcała do nierządu i łamania zasad! Ale szczypta nieposłuszeństwa u jednego człowieka czasem wychodzi na dobre dla całych pokoleń.
Mam na myśli konkretne nieposłuszeństwo, konkretnego człowieka.

Otóż Andrzej Małkowski, pochodzący z rodziny o wielkich tradycjach żołnierskich i patriotycznych, będąc członkiem organizacji dla młodzieży (myślę: "Zarzewie", "Sokół", "Eleusis") wykazał się wobec swoich przełożonych nieposłuszeństwem! Syn, wnuk i prawnuk powstańców! Założyciel towarzystwa abstynenckiego "Eleuteria". Członek organizacji skupiających się na przygotowaniu przyszłych powstańców dla oswobodzenia Ojczyzny z jarzma niewoli!
Karność członków "Sokoła" echem niesie się po kartach historii naszego kraju i przygotowań do odzyskania niepodległości. Gdzież się podziała samodyscyplina wyzwalana poprzez ćwiczenia ciała i hartowanie ducha wyrobione u tego młodego człowieka?
Jakie to szczęście, że gdzieś się zawieruszyły! Jak to dobrze, że młodziutki, bo zaledwie 21 letni Andrzej Małkowski okazał nieposłuszeństwo wobec swoich przełożonych. Ci, w 1909 r. nałożyli na niego karę, w postaci przetłumaczenia podręcznika autorstwa Roberta Baden-Powella "Scouting for Boys". Kara zamieniła się w fascynację i pasję krótkiego życia niepokornego człowieka. Te zaś przełożyły się na fascynację, pasję i sposób na życie trzech pokoleń młodych Polaków - stu roczników dzieci i młodzieży. Ogarnięty ideą nowego sposobu na wychowanie chłopców, wykorzystując potrzeby zniewolonej Ojczyzny, Andrzej Małkowski przełożył na polski grunt skauting z zastosowaniem potrzeby zgaszonego patriotyzmu, wyzwoleniem najpiękniejszych kart historii rozkradzionej Ojczyzny, przywracając chlubę honoru rycerskiego, odwołując się do biblijnego czuwania oraz konieczności pracy nad własnym charakterem - wszystko to podczas serii odczytów organizowanych w miastach Galicji, tworzenia zrębów nowej organizacji na ziemiach polskich i wydawania czasopisma z zaleceniami dla polskich skautmistrzów, tworzenia drużyn, struktur i ośrodków skautowych. Przy tym wszystkim podtrzymywał tradycje rodzinne i w stosownym czasie wstąpił do Legionów. Jednak nie chcąc być Kmicicem swoich czasów, opuścił Legiony.
Niespokojny duch pędził go po świecie. Już w 1913 roku na wszechbrytyjskim zlocie skautów w Anglii rozłożył obóz, nad którym powiewała flaga z polskim orłem na amarantowym tle. Wszędzie, gdzie się zjawił (Anglia, Stany Zjednoczone. Kanada) tworzył drużyny i struktury skautowe dla Polaków na wychodźstwie.  Tworzył własne Legiony, wstępował do armii, aż wreszcie walka, służba, a przede wszystkim potrzeba działania na rzecz wyzwolenia Ojczyzny pochłonęły go głębią morza podczas katastrofy okrętu, którym płynął do Odessy, jako wysłannik oddziału armii gen. Józefa Hallera.

Ruch, któremu dał początek, przetrwał zawieruchę dwóch wojen światowych. Niebawem zyskał polską nazwę: harcerstwo! Wychował armię szczytnych obywateli Rzeczypospolitej. I wciąż robi to odwołując się do najwyższych wartości.

Przykład życia Andrzeja Małkowskiego, twórcy polskiego skautingu, w sposób obrazowy pokazuje, że nieposłuszeństwo jednostki bywa czasami zbawienne dla wielu pokoleń.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz