Niedawno biskupi Kościoła Katolickiego zwrócili się do wiernych z listem pasterskim z okazji Tygodnia Wychowania. Piękna inicjatywa kościoła, by zobowiązać wszystkich do poczucia się wychowawcami. Duzi niech wychowują małych. Mali niech wychowują dużych. Taka - o obopólnym wychowaniu - jest moja teza poparta byciem matką i babcią, a także wychowawcą wielu roczników dzieci. Niejednokrotnie pisałam, jeszcze więcej razy mówiłam, że uważny duży człowiek jest w stanie wiele nauczyć się od małego człowieka. Jako bezsporny argument na poparcie mojej tezy przytoczę słowa bł. Jana Pawła II, które wypowiedział w paryskiej siedzibie UNESCO 2 czerwca 1980 roku: "W wychowaniu bowiem chodzi o to, aby człowiek stawał się bardziej człowiekiem..." a biskupi w swym liście do wiernych przypomnieli. I w tym przytoczonym fragmencie nie mówi Błogosławiony o wychowaniu dziecka.
Ponieważ lubię się uczyć od Dzieci, lubię, kiedy te małe - bardziej lub mniej rozkoszne - istoty pozbawiają mnie mojego lenistwa i innych słabości zmuszając do wytężonej pracy, przygotowałam krótką prezentację pokazującą, jak wspólnie uczymy się i wychowujemy.
Wkrótce rozpocznę okres atletycznej pracy. Zaczynamy w Stanicy Harcerskiej realizację programu integracyjnego dla uczniów klas pierwszych szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjalnych. Pracujemy z Dziećmi, wykorzystując metodykę harcerską. Na dwudniowe imprezy "Integracji z gracją" przyjeżdżają do nas klasy szkolne i ledwo się takich uda okiełznać, cośkolwiek wypracować - zmiana uczestników. Nowa klasa. Czym innym jest praca na obozie, choćby obóz miał trwać miesiąc. Im dłużej, tym lepiej! Bo najtrudniej i najciężej jest wprawić machinę w ruch, potem już porusza się siłą rozpędu. Jeśli kto nie rozumie jeszcze, co chcę powiedzieć, niech wyobrazi sobie, że musi popchnąć stojącą na stacji lokomotywę, tę samą, co to "...choćby przyszło tysiąc atletów i każdy zjadłby tysiąc kotletów i każdy nie wiem, jak się natężał, to nie udźwigną, taki to ciężar." Kiedy już koła wprawią się w ruch, to potem sobie "łomoce i pędzi". A my nie! My co drugi dzień, zdarza się, że co dzień - od nowa musimy być atletami!
Nauczę się pokory podczas tego trwającego 7 tygodni przebywania z Dziećmi.
Mam nadzieję, że znajdę sporo radości...
Niejednokrotnie przemierzę ścieżki Beskidu Sądeckiego...
Zdobędę wiele doświadczenia...
Zmęczę się do nieprzytomności.
[Czasem zmęczenie podczas takiej pracy każe mi się wieczorem (wieczory kończą się późną nocą) natychmiast położyć w miejscu, w którym jestem, choćby na ziemi, przybrać pozycję embrionalną, zamknąć oczy i w ten sposób obronić przed kolejnym stopniem zmęczenia - bo kolejny stopień może byłby już wtedy śmiertelny? Śmiało mogę powiedzieć (jak moja ulubiona postać literacka), że czasami prawie umieram ze zmęczenia...]
Powiększę moje serce i pogłębię wrażliwość...
Uczestnicy też pewnie czegoś ode mnie/nas się nauczą...
A wszystkich czytających te słowa proszę o ciepłe myśli, bym nie zbłądziła w ten misji.
W rzeczywistości jest piękniejsza niż na zdjęciach:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz