Zobaczyłam dzisiaj na poczytnym portalu internetowym rubrykę zatytułowaną: "A może zdrada? Poznaj kogoś..."
W pierwszej chwili przeszłam nad tym do porządku dziennego. Portal kilka dni temu, jak informowali jego twórcy, "zmienił się dla mnie", ma całkiem nową etykietę, stronę startową, szatę, działy tematyczne, rubryki itp. Dlatego wśród tylu nowości tytuł nowej rubryki nie rzucił mi się jakoś szczególnie w oczy. Dopiero po chwili zorientowałam się, że coś tutaj jest nie tak. I to bardzo NIE TAK.
Tuż po rozpoczęciu nowego roku szkolnego rozmawiałam z pewnym Młodzieńcem na temat trudnego dorastania współczesnej młodzieży. Trudnego dorastania jego i jego przyjaciół. Młodzieniec i jego przyjaciele są harcerzami. Wydawać by się mogło, że kto, jak to, ale młodzież wychowywana w harcerstwie nie powinna mieć żadnych problemów emocjonalnych ani osobowościowych. Przecież harcerstwo uczy zaradności życiowej, służby, przygotowuje grunt do samowychowania, doskonali, pozwala na beztroskę poprzez harcowanie, wychowuje w poszanowaniu dla tradycji i historii, w swej obrzędowości odwołuje się do najgodniejszych zachowań rycerskich z czasów, kiedy słowo miało znaczenie czynów Zawiszy Czarnego, honor był drogowskazem, a wszelkie cnoty obywatelskie płatkami róży kwitły w narodzie. Wprowadzenie w czyn ideałów harcerskich opartych na Prawie i Przyrzeczeniu Harcerskim, tj. na służbie Bogu, Polsce i pomocy bliźniemu powinno być skazane na sukces wychowawczy.
Hmmm.
Hmmm.
Znam kilkoro spośród "naszych" wychowanków, którzy pogubili się w swoim życiu, zanim tak naprawdę weszli na jego drogi. Skalę problemu uświadomiła mi rozmowa z Młodzieńcem tamtego wrześniowego przedpołudnia. Osobiście znam wszystkie te "dzieci", które z wypiekami na twarzy i szczerym sercem wypowiadały przed kilkoma laty rotę Przyrzeczenia Harcerskiego:
"Mam szczerą wolę całym życiem pełnić służbę Bogu i Polsce, nieść chętną pomoc bliźnim, być posłusznym Prawu Harcerskiemu."
Łamiąc Przyrzeczenie i Prawo Harcerskie - nie chodzą do szkoły.
Są niesamowicie zdolnymi dzieciakami, pracowitymi, pełnymi poświęcenia, wypróbowanymi w trudnych zadaniach, gotowymi do bezinteresownej służby. Dla nich każde pole służby, czy to udział we Mszy św. za Ojczyznę ze sztandarem, pomoc w przygotowaniu i przeprowadzeniu imprezy dla 200 uczestników, opieka nad młodszymi i wiele, wiele innych naprawdę trudnych zadań, to jak pstryknąć palcami. Żadne z nich nie liczy godzin służby. Nawet nie operują słowem wolontariat.
Twierdzą, że nie mogą przystosować się do koleżanek i kolegów, którzy narzucają innym wyznawane przez siebie antywartości.
Dlatego nie chodzą do szkoły!
W imieniu tych młodych ludzi, moich i moich przyjaciół wychowanków, serce rozdziera mi się na strzępy, gdy czytam tytuł nowej rubryki poczytnego portalu internetowego.
NIE GODZĘ SIĘ NA TAKI ŚWIAT, NA TAKĄ RZECZYWISTOŚĆ!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz