Jak powietrza zaczęło brakować mi moich codziennych podróży Doliną Kamienicy. Gdy przychodzi odpowiednia pora dnia, zamykam oczy i w wyobraźni odbywam moją wyprawę do świata dzieci. Cały tamten świat zbudowany jest przede wszystkim z dzieci, ale też z jednej wielkiej podróży, oraz czterogwiazdkowego hotelu.
Toteż najbardziej brakuje mi pobudzającego moją wyobraźnię spojrzenia na świat najmłodszych hotelowych gości. Wszystkich tych rozmów toczonych z każdym małym człowiekiem. Myliłby się kto myśląc, że dzieci czerpią wiedzę i mądrość od dorosłych. Stanowczo zaprzeczam, ponieważ Pan Bóg tak ułożył świat, że to dorośli uczą się od maleńkich. I większość z nich, z dorosłych, w ogóle nie zdaje sobie z tego sprawy! Myślą w swoim zadufaniu, że są wzorem i przykładem dla swoich i nie swoich dzieci, że je wychowują, czegoś uczą... Tymczasem jest tak, że wnikliwy dorosły obcując z dzieckiem tak naprawdę, szybko przekona się, że to on powinien uczyć się od dziecka wszystkiego. Niektórzy się uczą. Inni nie pojmują tej elementarnej prawdy. Najgorsi są tacy, którzy ją odkryli, ale lekceważą.
Czegóż to niby dziecko może nauczyć dorosłego człowieka? - myślą.
No, czego?
Przede wszystkim umiejętności zadawania pytań.
Dalej - nieustającego zadziwiania się światem.
Aż wreszcie bezgranicznej ufności.
Gdybym posiadła aż te trzy umiejętności, dostępne dziecku w sposób niereglamentowany, mogłabym powiedzieć, że znalazłam sposób na szczęśliwe życie.
Który dorosły potrafi nieskrępowanie zadawać pytania? I to od rana do nocy, a niejednokrotnie nawet nocą?
Który z dorosłych potrafi dziwić się, gdy pada deszcz, pytając równocześnie, jak to jest, że pada? A ze wschodami i zachodami słońca? Dziwią nas one? Być może zachwycają, ale nie dziwią. Wtłoczono nam do głów wiedzę na temat pozornej wędrówki słońca po niebie i świat bajki prysł, jak bańka mydlana. Kto puszczał bańki mydlane ostatnio? No, może ktoś zbierał stokrotki i myślał w tym czasie o Panu Andersenie? Dorosły kojarzy: Andersen - romantyzm, epoka, filozofia, sztuka, historia, zahaczy o Goethego, kończy rozmyślania na Mickiewiczu i może na Powstaniach Listopadowym i Styczniowym. A dziecko zbierając stokrotki widzi biedną Stokrotkę, Dziewczynkę z zapałkami, Syrenkę i Królową Śniegu równocześnie. A o co przy tym pyta?! A kto kolorował motyle, pytając o Elfy i Piotrusia Pana?
Kto tak potrafi zaufać swojemu ojcu, jak najmniejszy szkrab? Jeden z ojców powiedział do swojego syna:
- Synu, patrz mi w oczy. Te oczy obiecują ci, że będzie tak, jak mówię. Czy te oczy cię kiedyś okłamały, synu?
Syn uwierzył.
Kto z dorosłych tak wierzy i ufa? Tak bezgranicznie i całym sobą? Jak dziecko. W tym przypadku nie zadając pytań?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz