MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 11 października 2011

Droga dotarcia

Od kilku dni zastanawiam się, czy nie powinnam zacząć pisać dziennika mojej choroby, ponieważ pojawiają się u mnie bardziej lub mniej typowe objawy boreliozy. Dwukrotnie zaczynałam pisać nowy post na ten temat, ale rezygnowałam po kilku zdaniach.
Dziś doktorka chciała mnie zostawić w szpitalu na oddziale zakaźnym, by włączyć skuteczniejsze leczenie dożylne dwoma skojarzonymi antybiotykami. A my w Stanicy jutro mamy kolejną klasę na integracjach. Obiecałam stawić się w szpitalu w piątek rano...
Przyjeżdżają do nas nieustannie klasy sądeckich szkół ponadgimnazjalnych na swoje integracje. Do tej pory pogoda nam dopisuje, więc możemy dzielić się zajęciami z Młodym Człowiekiem niemal po połowie. Najpierw Młody Człowiek idzie z klasą na kilkugodzinną wycieczkę w góry. Do niedawna chodziłam z nimi, ale ostatnio jestem zbyt słaba. Po powrocie z gór młodzież zjada obiad i chwilę odpoczywa. Moje zajęcia rozpoczynają się późnym popołudniem i trwają do późnej nocy. I następnego dnia od rana dalej.
Przeróżne dzieciaki przyjeżdżają do nas w tym roku. Do tej pory było ich już ze 320.  I jeszcze trochę będzie.
Wczoraj ogarnęła mnie taka refleksja, budząca niepokój.
Latem mieliśmy na obozie dzieci jednego z Cisowców. Dzieci urodziły i wychowują się w Stanach. Syn Cisowca, będący wierną kopią i miniaturą ojca, zafascynował się węglem, znajdującym się w piwnicy. Cisowiec, o którym myślę słynął z tego, że fascynował się wszystkim, jak należy: z dziecięcym zadziwieniem godnym największego filozofa. Syn do tego stopnia zafascynował się tym czarnym skarbem, że wziął ze sobą jedną grudę i już na samą myśl o tym co zamierzał zrobić, na jego twarzy malowała się wielka satysfakcja. Powiedział, że pokaże węgiel swoim koleżankom i kolegom w Stanach. Bo dzieci w USA nie widziały węgla!

Do nas do Kosarzysk na integracje, na obozy i inne imprezy przyjeżdża coraz więcej dzieci, które nie mają kontaktu z elementarnymi rzeczami. Nie potrafią rozmawiać z innymi ludźmi. Nie znają swoich zainteresowań, jakby ich nie miały. Nie chodzą w góry, nie uprawiają żadnych sportów itd. itp. Za to doskonale orientują się np. ile kosztował ich nowy iPad.
Wczorajszego wieczoru nie byłam w stanie wytłumaczyć szesnastoletnim chłopcom, że wulgaryzmy zawarte w piosenkach hip-hopowych są antywartościami i po prostu wulgaryzmami, więc utwory te nie niosą żadnych pozytywnych treści. Według nich tam są pozytywne treści, a wulgaryzmy zawarte pomiędzy nimi, pomagają dotrzeć do ludzi, do których inną drogą by nie dotarły. Siebie nie wykluczali z tego grona.
Na to wszystko zadzwonił Synek i gdy zapytałam co robi w Warszawie, odpowiedział:
- Jak zwykle piję wódkę i chodzę na dziwki.
W ubiegłym roku podczas integracji, w chwili podobnego zwątpienia, Synek przyniósł mi identyczną nadzieję.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz