Dawid ma porażenie mózgowe. Cała drużyna Nieprzetartego Szlaku wracała z drużynową i przyboczną do internatu szkoły specjalnej na nogach, ale dla Dawida, choć to tylko kilka przecznic, to za daleko. Bo Dawid jest spastyczny. Dawid się uczy na cukiernika. Ostatnio robili w szkole ciasto. Dopiero po chwili przypomniał sobie, jakie to było ciasto. Jak by ktoś chciał na imieniny do domu, to można zamówić w szkole. Przez trzy dni w tygodniu mają lekcje, w pozostałe dni praktyki. Na praktyki jeżdżą autobusami z nauczycielem. Dość daleko, choć Dawid sobie nie zdaje sprawy, że tak jest. Wychodzi z samochodu na boisku szkolnym i przedziera się w kierunku internatu przez śnieg, który sypie od kilku godzin. Bo mieszka, jak powiedział, w internacie i w domu.
Druha Tadeusza znowu strasznie boli głowa. Od iluż to lat ten wyjątkowy staruszek z czerwoną, harcmistrzowską podkładką pod krzyżem harcerskim cierpi na niedokrwienne bóle głowy? Tak musi być - mówi, i uczestniczy w życiu hufca.
Druhna Mańcia strofowała kogo trzeba było i kogo się dało. Chłód podczas przywitania ze mną zmroził atmosferę w rynku bardziej niż oscylująca w granicach zera temperatura powietrza. Nie zrobiłam kroniki i nie przesłałam jej zdjęć, chociaż od dawna prosi i przypomina. Druhna Mańcia zmobilizowała swoich z Szumiącego Boru i stawili się w ilości godnej szacunku. Niektóre członkinie Szumiącego Boru znały osobiście harcerki z jedynej na świecie drużyny harcerek "Mury" działającej w obozie koncentracyjnym w Rawensbrück. To jest niesamowite. Jedna z nich, z członkiń kręgu seniorów, jest wychowanką druhny Bronki Szczepańcówny!
Halutka w swoim żywiole. Organizuje wszystko za siebie i za innych. Nawet znalazła moją zgubioną wcześniej rękawiczkę. Zgubiłam ją, bo w drodze do rynku ujrzałam wspaniałe ujęcie do zdjęcia. Tylko ja zgubiłam suchą rękawiczkę, a Halutka znalazła całkiem mokrą, która i tak do niczego już tego popołudnia służyć nie mogła.
Drożdżówki piekł, jak zawsze, druh Wicek, w swoim koktajlbarze. Pyszne. Pani Małgorzata B. - mama trzech harcerzy ufundowała sztuczne ognie, które poleciały w niebo iskrą przyjaźni. Zestawiam z drożdżówkami, bo jedne i drugie były ucztą.
Druh Boguś dzisiaj był z nagłośnieniem, druh Stanisław jak zawsze z aparatem fotograficznym. Każdy zuch i harcerz dostał niebiesko-żółty balonik. Niebiesko-żółty to kolor skautek, a to one wymyśliły to święto w 1926 roku dla uczczenia dnia urodzin Naczelnego Skauta i Naczelnej Skautki Świata. Przecież te harcerki i instruktorki w Rawensbrück je nawet obchodziły. Druh Boguś jest wyjątkowym zjawiskiem ze swoim spokojem i umiejętnością dopilnowania, by wszystko grało . I to niekoniecznie na sprzęcie grającym, a głównie między ludźmi.
Lula. Jej obecność rozlewa się ciepłym strumieniem wokół mojego serca. Życie, szczególnie to podczas harcerskiej służby byłoby blade bez Luli. Lula ma najliczniejszą drużynę w całym hufcu. Już musiała z niej nawet wydzielić twór o nazwie "prim". Z jej drużyny wychodzi wielu instruktorów.
Druhna Mańcia mało nie udusiła komendanta. Na jednym ze zdjęć wygląda, jakby wydrapywała mu oczy. Za co? Zapytajcie innych.
Zuchów i harcerzy było tylu, że zrobili kontury olbrzymiej lilijki harcerskiej na rynku. A było na czym, bo sądecki rynek jest jednym z największych w Małopolsce. Kuba zrobił prawie włam do Sali Reprezentacyjnej Ratusza, gdyśmy szli na balkon, by robić zdjęcia z góry. Drzwi do sali są olbrzymie. Konno można by wjechać na salę. Klamka i zamek znajdują się na wysokości oczu. Klucz wielki, by pasował do całego majestatu. Ratusz, odbudowany po pożarze i tak ma już ponad 100 lat.
Coś dziwnego umiejscawia się w okolicach serca, jakiś drgający stwór, gdy widzi się te dzieciaki w harcerskich mundurkach. Najbardziej, gdy patrzy się na dzieci z ośrodka specjalnego, z drużyny Nieprzetartego Szlaku, które przyprowadzają dh. Agnieszka i dh. Sabina.
Zimno było. Jak to w zimie. Ale czy to w czymś przeszkadza?
I ten mały bąbel wciąż obok.
Nie zgaśnie tej przyjaźni żar, co połączyła nas
nie pozwolimy, by ją starł nieubłagany czas...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz