MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 5 listopada 2013

Abrazja

Lekarz operator przypinał moje nogi pasami do kozła, gdy bardzo młodziutka anestezjolożka przyłożyła mi maskę do twarzy mówiąc, bym oddychała. Strasznie śmierdzący gaz wydobywał się z wnętrza, więc spłyciałam oddech  zastanawiając się dlaczego przypominają mi te nogi.
- Proszę oddychać głębiej! - usłyszałam i wzięłam głęboki oddech.
Następne wydarzenia, które mój umysł rejestrował, działy się już na sali pooperacyjnej. Trochę mnie szczypało w podbrzuszu, ale nie był to ból. Nade mną znajdował się wbudowany w sufit punkt świetlny. Pod mleczną szybą na zielono świeciła tylko kontrolka - dzień był słoneczny, sala pooperacyjna przestronna z wielkimi oknami, więc lampy nie były włączone. Po mojej lewej stronie leżała jakaś starsza ode mnie kobieta.
Miałam ten zabieg robiony po raz pierwszy 24 lata temu, gdy urodziłam Synka. Z małą różnicą, bo bez znieczulenia. Pielęgniarka z bloku operacyjnego, kiedy odpowiadając na jej pytanie poinformowałam ją o tym, nie chciała wierzyć, że można było na ludziach dokonywać tak barbarzyńskich aktów. A jednak. Jeszcze warknięciem zakazano mi wtedy krzyczeć z bólu.
Do wczoraj, choć znów bezpodstawnie i wbrew rozsądkowi, łudziłam się, że operator wykluczy konieczność dużej operacji. Każdorazowe tego typu złudzenie jest poddawaniem w wątpliwość fachowości lekarzy kierujących mnie na zabiegi. A przecież wybieram na lekarzy prowadzących dobrych specjalistów.
Na noc wróciłam do domu. Po zabiegu najbardziej bolała mnie... noga. Nie omieszkałam powiedzieć doktorowi, że tymi pasami i kozłem dał czadu mojemu kolanu. A on się odwdzięczył informacją przekazaną przez Dorotę, bym podczas wycieczki do Lwowa nie skakała aby przez płot ;). No i jak to ginekolog na pożegnanie powiedział: jeszcze do pani zajrzę, umawiając się ze mną na przyszłość, na operację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz