Na siedem dni przed operacją dalej zapełniałam zamrażarkę gotowym jedzeniem. Nikt mnie nie wyręczy w przygotowywaniu obiadów, to przygotowuję. No i oczywiście osiągnęłam równowagę emocjonalną, a przynajmniej dostrzegłam, że jestem szczęściarą, bo przecież zorganizowałam i przeprowadziłam, co zamierzyłam, czyli oba listopadowe przedsięwzięcia, a nawet jedno więcej. Mam na myśli wyjazd do Lwowa całej wycieczki i MELDUJĘ NIEPODLEGŁOŚĆ oraz Harcerskie Zaduszki - zorganizowanie których wg pomysłu dh. Bogusia - raczej wymusiłam na serdecznych druhach. Chciałam zapełnić mój czas działaniem, by odciągnąć uporczywość myśli. Nie przewidziałam opóźnienia terminu operacji. Gdyby nie to opóźnienie, już byłabym po.
Uporczywość myśli jest intensywna i dokuczliwa. Okazało się, że z roztargnienia pomyliłam teksty dzienne do pikczerów - wspólnego z ksasem przedsięwzięcia. Przyspieszyłam wspomnienie św. Andrzeja o jeden dzień. Dobrze, że był czas na zmianę. I że się zorientowałam, bo przecież mogłam być w dalszym ciągu roztargniona z uporczywości myśli.
Paseczek przyniosła krzesełko do kąpieli nakładane na wannę :).
Skończyłam tę nudną książkę i właśnie wyruszam zaraz ku nowej przygodzie.
Lekarz obiecał mi, że pójdę w góry.
|
Światełko pamięci z Harcerskich Zaduszek |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz