MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Sposób na upał

Podczas jednego z upalnych dni tego lata, który spędzałam w Krakowie, zainwestowałam na Małym Rynku haniebnie duże pieniądze w lemoniadę. Krakusy, jak to krakusy - mogą rywalizować tylko z Wielkopolanami i Szkotami w swej chytrości, ale, że upał był nieskończony, dałam zedrzeć z portfela tę niebotyczną kwotę. Po pierwszych łykach, które za pomocą rurki wciągnęłam z cudownie lodowatego kubka, okazało się, że lemoniada warta była każdych pieniędzy. (Co nie zmienia faktu, że była droga. O wiele za droga.)
Po powrocie do domu, metodą prób i błędów opracowałam recepturę lemoniady. Widziałam, że w dużych słojach przenoszono z auta na stoisko esencję lemoniady w różnych wariantach owocowych, więc i smakowych. Słoje były schłodzone, aż oszronione. Lemoniadę podano mi w jednorazowym półlitrowym kubku plastikowym z przykrywką, z rurką, pływały w niej kawałki owoców cytrusowych i lód.
Do tej pory modne były przepisy na wodę zakrapianą cytryną i/lub limonką, wspomaganą smakiem dorzuconego od niechcenia listka mięty. Okazuje się, że przy upałach, które dotkliwie dotykają nas tego lata, niezbędna jest odpowiednia podaż glukozy. Kompletnie nie wiem, co na to dietetycy, ale sprawdziłam to na własnym organizmie i jest jak mówię.
Przygotowałam kilka cytryn, umyłam je dokładnie (autorzy przepisów lubią podawać, że trzeba je wyszorować), niektóre cytryny obrałam, niektóre zostawiłam ze skórkami, pokroiłam w grube plastry i każdy z nich przecięłam na ćwiartki po czym umieściłam w słoiku i zalałam wrzącym syropem przygotowanym z wody z cukrem w dość dużym nasyceniu. Do całkiem gorącego syropu dorzuciłam kilka listków świeżej mięty prosto z leśnej polany, a nie z supermarketu, wystudziłam i umieściłam w lodówce. Z braku podajnika lodu w mojej lodówce, wodę mineralną lekko gazowaną schłodziłam do konsystencji, że wytworzyły się płatki lodu i taką lemoniadą siebie i innych raczę.

Najlepiej jest spożywać tę lemoniadę oczywiście w nurcie górskiego potoku, w okolicy którego temperatura oscyluje poniżej 20 st. C, ale daję słowo, że na płycie Małego krakowskiego Rynku była równie pyszna, a jeszcze bardziej pożądana, tak samo jak pożądana jest w nieznośnie upalnej codzienności spędzanej z dala od warunków, które mam na myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz