Moje ciało straciło jędrność. Dokładnie mam na myśli pośladki.
Wyrwaliśmy się ze środka Afryki do raju w nurcie górskiego potoku i to właśnie tam odkryłam tę (przykrą) rzeczywistość. Wymykaliśmy się z domu jak uciekinierzy, co zbyt nie mija się z prawdą - wszak uciekaliśmy przed upałem. Nie było czasu na przemyślne pakowanie, więc złapaliśmy w garści co popadło i co wydawało nam się niezbędne dla spędzenia kilku godzin w nurcie rodzącej się rzeki. Równie szybko przemykaliśmy leśną polaną, bo z ziemi buchał gorąc jakby się otwarły wrota piekieł. Kiedy już Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem zrobił porządek w nurcie potoku, kiedy odbudował wodospady - wszystkie trzy - od najmniejszego do największego i kiedy wymościł mi dno górskiego potoku tak, by leżak nie chwiał się i nie huśtał, usiadłam i odetchnęłam z ulgą. Z ulgą, bo przyjemne, choć skądinąd lodowate zimno, w którym spoczywały moje stopy chłodziło moje zewnętrze i wnętrze oraz/i głównie z tego powodu, że usiadł Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem i miałam pewność, że nie przydarzy mu się żadna przygoda typu upadek z progu wodospadu na skały. Pokręciłam się jeszcze nieco, by sprawdzić, czy leżak na pewno jest stabilny, bo - aczkolwiek z własnej i nieprzymuszonej woli moczyłam nogi jak bocian w lodowatej wodzie - nie chciałam zmoczyć się cała. Kiedy się tak kręciłam na prawo i lewo i już, już otwierałam książkę, by udać się w podróż zafundowaną przez Zbigniewa Herberta, poczułam jakąś wypukłość pomiędzy lewym pośladkiem, a płótnem leżaka. A, gwoli prawdy, siedziałam na narzucie, bo szkielet leżaka ze starości, albo i złośliwości, wypuszcza jakieś drapiące mnie śrubki itp., które nie poddają się próbom dokręcenia i spacyfikowania ich. Więc wypukłość znajdowała się dokładnie pomiędzy barankową narzutą a płótnem leżaka. Wstałam, odwróciłam się - wszystko powoli i dokładnie, bo propriocepcja zaburzona - wsunęłam dłoń pod barankową narzutkę i co wyciągnęłam? Śliwkę Proszę Państwa. Dużą fioletową śliwkę, która wypadła z pojemnika, w którym przenosiłam owoce jako niezbędny składnik kilkugodzinnego przetrwania w nurcie górskiego potoku. Wzięłam śliwkę do ręki i usiadłam wszystkie ruchy wykonując równie powoli, co wcześniej, tylko w odwrotnej kolejności.
- Moje ciało straciło jędrność. - Powiedziałam do Mężczyzny, Który Kiedyś Był Chłopcem pokazując mu na dowód śliwkę, na której przed chwilą siedziałam. Śliwka była cała, nie pękła, nie rozgniotła się. W mojej dłoni tkwiła cała, nienaruszona śliwka.
- No. Nie jesteś jak Jagienka. - Odpowiedział Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem i zamyślił się. Szybko się jednak zreflektował i dodał - No, co Ty? Ona miała 15 lat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz