MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 9 marca 2013

Wyruszyć w drogę - z cyklu: Kobiety



Patrząc na dom podróżniczki, na pierwszy rzut oka nikt by nie pomyślał, że to już czwarte pokolenie wychodzi z niego każdego dnia przemierzać ścieżki swojego życia, a kiedy zmęczenie znuży pielgrzymów, wracają na łono rodzinnego siedziska. Dom jest zadbany, wygląda, jakby dopiero opuściły go ekipy majstrów i budowlańców. Jego wiek zdradzają drewniane zdobienia w oknach na piętrze i w drzwiach na werandę. Dziś już nikt takich nie robi.
Dom jest pięknie położony - las chyli się ku północnej jego ścianie łagodnym zejściem z góry, a góra sąsiaduje z innymi wzniesieniami i kiedy się wdrapać na pierwsze i spojrzeć ku północy - jak okiem sięgnąć kopią się szczyty w pasmach poukładanych jedno za drugim. Kiedy się przyjdzie na świat w takim miejscu, kiedy wdrapuje się na te górki-pagórki serdeczne jak przyjaciel i patrzy w bezkresne pustkowie nie dziwi, że rodzi się w człowieku chęć wyruszenia w ten nieznany świat, który kusi tajemnicą. Nasza podróżniczka w swoją pierwszą życiową podróż wyruszyła w wieku niespełna pięciu lat. Ubzdurała sobie, że pójdzie odwiedzić babcię, nie tę, która mieszkała w pokoiku na facjacie lecz tę drugą, rzadko widywaną, bo mieszkającą daleko. Bóg czuwał nad wszystkimi, bo bystre oko sąsiada pracującego w polu wypatrzyło dziwną, małą postać w dali i detektywistyczny zmysł, kazał mu się tym zjawiskiem zainteresować. Dziecko było cztery kilometry od domu.
To była wróżba przyszłego życia dziewczynki. Starszą nieco będąc, nieustannie zasiewała w sercach i umysłach koleżanek chęć podróżowania, poznawania świata, odległych kultur i krajobrazów. Dopóki w koleżankach nie zbudziły się własne zainteresowania, towarzyszyły w przygotowaniach do wypraw, w czytaniu map, wertowały atlasy i informatory, sprawdzały detale przydatne w podróży. Szybko się jednak znużyły nie swoją pasją i przyszedł czas, że negowały wszystko, co wydarzyło się wcześniej. Będąc młodą dziewczyną natknęła się na informacje o kobiecie, która w odległym wieku XVIII wyruszyła w trwającą długie lata podróż do Indii. Po powrocie, nie mając innych możliwości, a bardzo chcąc podzielić się z większym niż słuchacze z sąsiedztwa odwiedzający ją i słuchający jej opowieści gronem, zaczęła pisać książki. Ponieważ była prostą kobietą ze środowiska, w którym nikogo nie uczono pisać i czytać, samodzielnie musiała posiąść tę sztukę i... napisała i własnoręcznie zilustrowała kilkanaście książek, które nigdy nie wyszły drukiem, choć do dzisiaj znajdują się w muzeum sławiącym imię tamtej kobiety. To dopiero ktoś! - myślała sobie nasza przyszła podróżniczka.
Niestety żadna z jej koleżanek nie odkryła w sobie pasji podróżnika. Przyszedł więc dzień, w którym nasza bohaterka wybierając samotność, opuściła domowe pielesze i wszystkie koleżanki, by tym razem naprawdę ruszyć w świat.
W podróżach najbardziej interesował ją człowiek na tle rzeczywistości obecnej i historycznej, w której się ukształtował i żył.  Z wykształcenia była etnografem i choć niepodobna badać kultury wszystkich ludów zamieszkujących glob, to ona dociekała wszelkich szczegółów związanych z historią, twórczością, obyczajowością, obrzędowością i całym bogactwem i fenomenem sztuki ludowej.
Najcenniejszymi pamiątkami z jej podróży były zdjęcia i zarejestrowane wywiady z ludźmi, którzy powoli odchodzili to w zapomnienie, to ze świata; niejednokrotnie przywoziła przedmioty, na widok których każdy się wzdrygał niewypowiedzianą myślą: phi, też coś, starocie jakieś przywiozła. Tymczasem były to najcenniejsze trofea, jakie podróżnik może zdobyć - wyroby dawnej sztuki ludowej, którą współczesność owładnięta globalizacją wypierała brutalnie i bezpardonowo.
Pomiędzy podróżami wydawała książki opowiadające o wszystkim, czego się dowiedziała i co zobaczyła. Najczęściej były to relacje z podróży takie reportaże i opowieści dla wszystkich, by każdy mógł zapragnąć podróżowania i poznawania świata. Albo przynajmniej, by dzięki nim liznął nieco świata. Były też pomiędzy nimi akademickie pozycje, które pozwoliły jej zdobyć tytuły naukowe i stać się cenioną znawczynią i autorytetem w dziedzinie etnografii i sztuki ludowej jej najbliższej okolicy.
Myślicie, że w swojej rodzinnej miejscowości była równie ceniona jak w środowisku akademickim i kulturoznawczym?


Podróż przecież nie zaczyna się w momencie, kiedy ruszamy w drogę, i nie kończy, kiedy dotarliśmy do mety. W rzeczywistości zaczyna się dużo wcześniej i praktycznie nie kończy się nigdy, bo taśma pamięci kręci się w nas dalej, mimo że fizycznie dawno już nie ruszamy się z miejsca. Wszak istnieje coś takiego jak zarażenie podróżą i jest to rodzaj choroby w gruncie rzeczy nieuleczalnej. (Ryszard Kapuściński)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz