MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 5 marca 2013

Prawda starowieku

Powiadał powiastun, że gdy czasy były tak odległe, że już przeszły w czas bezwieści, nazłosłowienie było grzechem przepastym. Ale teraz, kiej czasy i ludzie znijaczone, każdy może bez kary nijakiej drugiemu nazłosłowić...

Taki piękny i prawy świat starowieku, ze wszystkimi jego prawdami roztacza najwspanialszy powiastun Huculszczyzny - Stanisław Vincenz. Starowiek zamieszkiwali tylko ludzie prawi i honorowi i dopiero kiedy cesarskie urzędy policzyły góry, połoniny i caryny, odmierzyły czas na godziny i minuty, czasy stały się znijaczone, bo o ludziach nie wspomnę. "Woda studenenka", ta wypływająca w olbrzymim kotle czarnohorskim u stóp Howerli, wysmykująca się pośród omszałych głazów spod ziemi, w wyższych partiach szumiąca w podziemnych korytarzach, ma swoje znaczące miejsce w historii ludzi zamieszkujących Wierchowinę. Odwieczne westchnienie człowieka przechodzącego obok źródła "tyś woda, tyś biała, tyś czysta, tyś cała, tyś święta, tyś żywa, tyś woda prawdziwa" jest modlitwą spragnionych ust.
A ogień - góralska watra - zwany tak we wszystkich językach ludów zamieszkujących Karpaty! Rozpalany wiosną, gaszony jesienią, gdy pasterze schodzili ze stadami z gór, też słyszał zamawianie ludzkie. "Choć gaśniesz - nie zgaśniesz, nie zginiesz a zaśniesz. Twe węgle nie zginą - przebędą przez zimę. Na zimę ci ścielę kołyskę w popiele. Na wiosnę znów żywa twa siostra prawdziwa, obudzi cię ze snu i węgle twe wskrzesną. Choć gaśniesz - nie zgaśniesz, nie zginiesz - a zaśniesz."
Wspaniały język bajań i powiadań starowieku jawi mi się językiem zaszczepionym w najgłębszych pokładach pamięci. Nie jest łatwy. Czytać trzeba powoli. Dla zrozumienia, ale i dla upojenia. Bo czyta się tak, że można i należy zachłysnąć się każdym słowem. Mam wrażenie, jakbym kiedyś się tym językiem posługiwała. Brzmi jak muzyka dla zmysłów, które znają kod, jego melodię i piękno. Znają zmysły i zna pamięć, bo nenia, nenieczka do snu, gdy niemowlęciem byłam, nim, jego piosenką usypiała. Ona mi te prawdy starowieku wyszeptała i opowiedziała, jako pierwsza piastunka i powiastunka. Weronka. Moja nenieczka. I nie może być inaczej, skoro nawet Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem, bo on pierwszy zaczął lekturę opowieści z wysokiej połoniny, powiedział: to jest napisane językiem i stylem podobnym do twojego... Po dwóch dniach przygody na obu brzegach Czarnego Czeremoszu tym bardziej jestem rada takiemu porównaniu, choć zrobiłabym odwrotne zestawienie ;).

Kiedy się było i widziało miejsca, które opisuje Vincenz, kiedy się raz wyczuło tętno i poczuło bicie serca tej ziemi, tym bardziej niezwykłą jawi się "Prawda starowieku”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz