Sama napiszę donos. Dla tych, co śledzą i kontrolują czy aby zasadnie wydano decyzję państwowego organu.
Donoszę, że moje dziecko (to nic, że pełnoletnie, ale uczy się, jest na naszym utrzymaniu) w pierwszej części dnia prócz zawrotów głowy i różnych nieprzyjemnych objawów tachykardii ortostatycznej miało przykry epizod braku czucia od pasa w dół. Trwał kilka minut. Paraliż dotknął również ośrodka emocji i psychiki osiemnastolatki. Ten drugi paraliż był spowodowany śmiertelnym strachem.
Potem moje dziecko miało pierwszą z lekcji w ramach indywidualnego nauczania przyznanego takim staraniem wszystkich sił, z takim pójściem na rękę. No i w trakcie nauczania moje dziecko miało kroplówkę. Wczoraj, gdy pielęgniarka wkłuwała wenflon pękło kilka żył, bo żyły u chorego na zespół Ehlersa-Danlosa są kruche. U mojego dziecka dodatkowo niezwykle cienkie i zapadnięte. Było sporo płaczu i strachu, pertraktowania, że nie chce, że się boi, choć sama nie wie czego. Jak się ma POTS czy zespół omdleń wazo-wagalnych, to przerwanie krwiobiegu powoduje omdlenia. Nic dziwnego, że pojawia się niewytłumaczalny lęk.
No i wieczorem (wracamy do dzisiejszego dnia) znajomi (rówieśnicy) zaproponowali mojemu dziecku wyjście z domu. A my, szaleni rodzice, nie bacząc na to, że tyle sił "poszło na rękę" nam i naszemu dziecku, by mogło mieć nauczanie w domu, pozwoliliśmy na wyjście ze znajomymi. I nasze dziecko zamiast tonąć w depresji spowodowanej chorobą, oddało się rozpuście godzinnego, albo i półtoragodzinnego pobytu poza domem. Z przyjaciółmi.
Mała uwaga. Nie donoszę uprzejmie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz