Na stopniach przy witrynie lodziarni siedziały dwie dziewczynki i chłopiec. Nie było przy nich nikogo dorosłego, choć dzieci wyraźnie wyglądały na podstawówkę. Zamiast więc prześlizgnąć się po nich wzrokiem, jak po miejskim krajobrazie, przyjrzałam się bliżej dzieciakom - takie obciążenie. Stanęłam jak wryta, bo jedna z dziewczynek okazała się Klarą. Już miałam zawołać radośnie "Hej, Klara!", gdy uświadomiłam sobie, że to nie może być Klara, że dziewczynka tylko nosi twarz i fryzurę Klary, bo przecież minęło już tyle lat, że Klara musi być młodą kobietą. Albo przynajmniej wnet będzie.
Tak bardzo mi tęskno za wszystkimi wakacyjnymi dziećmi, które wyrosły z umorusanych twarzyczek, potarganych włosów i głów pełnych marzeń o czekającej tajemnicy. Wiem, że gdyby nie wyrastały, blokowałyby miejsce w kolejce wszystkim tym, które każdego lata zjawiają się w moim życiu i wnoszą tak wielkie bogactwo, że kiedyś, kiedy przyjdzie mi stanąć przed Panem, nie udźwignę radości i dziękczynienia za życie, które mi dał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz