Gęsta mgła przytłaczała ostatnie dni tego lata do nagrzanej jeszcze ziemi, a czas stał i stał. Nie nucił żadnej pieśni, nie bujał dojrzałych liści, a tylko ze zdumieniem przypatrywał się postępującemu unicestwieniu piękna. Poza ostatnim spóźnionym parafianinem przemykającym się pośpiesznie do świątyni, której dzwony zaledwie umilkły i drobnym pijaczkiem bujającym się w rytmie najnędzniejszego upojenia, nie dało się odnotować żadnego ruchu. Nic tylko stagnacja i nabrzmiewające zdziwienie. Mogło być tak pięknie! Nikt nie spodziewał się spotkania z albigensami, bo każdy zdawał sobie sprawę z nadwyrężenia porównania do średniowiecznego Carcassone, ale też nikt nie był przygotowany na odarcie z oczekiwań wielkimi płatami odpadającego tynku. Jak z każdego budynku, po którym prześlizgiwał się wzrok. Okrągłe uliczki i zaokrąglone ściany przycupniętych wzdłuż kamieniczek prowadziły do jeszcze większego obrzydzenia. Załamana konstrukcja schodów, których zmurszały kamień zapadł się w ziemię kierowała wzrok w stronę zmurszałych drzwi bez klamki, ze zgniłą futryną. I skoro wstęp był nieprzystępny oczy szukały innego zaczepienia, ale tam, w oknach albo świeciło pustką rozbitych szyb, albo pokruszoną falą śmiercionośnego pokrycia dachu. W parkanach spróchniałe deski odsłaniały tajemne wejścia i wyjścia do melin, które niegdyś były domami. Z niektórych kominów snuł się dym, ale tylko jeden był zapowiedzią obiadu, którego zapach wypełzł poza siatkę ogrodzenia. Wszystkie ogrody były tajemnicze, ale nikt nie był ciekawy ich odkrywania. Bezwstydne zwały śmieci wyzierały nawet na świątynny plac świątyni, z której właśnie zanoszono modły do litościwego Ojca. Może kto wymodli wreszcie dla miasteczka dobrobyt, ten który ze snu wymyka się spod pierzyn i puchnąc pod powałami odrapanych domów nie może znaleźć drogi na zewnątrz? Uleciałaby choćby z piekącym dymem z kominów i snuł się po okolicy i pozwalał przytłaczać mgłom kończącym lato, byleby tylko sypnąć czarodziejskim pyłem wokół... Więc świątynia zbudowana z cegły o wymiarach według normy z wieków średnich. I co z tego, że na Jakubowym szlaku? Skoro teren uprzątnięty zaledwie od wejścia głównego, a tam, od tamtej strony, od której ustawiają się w rzędach samochody coś się pałęta - z dala wygląda jak sfatygowany podkoszulek, który się w czasie orgii zawieruszył, ale to zwykła foliowa torebka rzucona na wiatr, zbyteczna po zakupach, które doniosła do kuchni.
Po całym miasteczku czają się niemi świadkowie krótkich chwil, podczas których w mury średniowiecznej warowni wstępuje nadzieja na odmianę. Tajemnica wydarzeń zaklęta w miękkiej lipie z trudem opiera się działaniom miejscowych watażków, którzy spojeni tanim sikaczem dewastują odrobinę zstępującego na to przeklęte miejsce piękna. I zdaje się, że metoda wychowawcza zastosowana w tym uśpionym miejscu polegająca na tym, by młodzież uczęszczająca do gimnazjum spoglądała podczas lekcji na salę tortur nie przynosi pożądanego rezultatu, bo młodzież tam może się tylko stoczyć, albo uciec stamtąd, a na pewno dziwny ten zabieg wychowawczy nie przysporzy miejscowości porządnych obywateli.
Czyżby nigdzie już piękna nie było? Jest. Owszem. Zaklęte w zapachu w budynku skarbca, który dziwacznym splotem prócz ekspozycji muzealnych mieści w sobie bibliotekę pachnącą dzieciństwem. Chyba, że włodarze miejscowości uznali, że zbiór książek już tylko wystawą muzealną być może...
I jest jeszcze dom modlitw starszych braci w wierze, który magnetyzuje, a siła tego oddziaływania wymaga oddzielnego opisania.
Mgły nie chcą opaść. Zapewne pokonują niewidzialne barykady, ale żadna z ulotnych panien zwiewnych półprzeźroczystych nie ma w sobie siły kolumbryny i nie jest zdolna pokonać klątwy, która najpewniej zawisła nad walącymi się dachami, zapadłymi kominami, zmurszałymi schodami, pustodołami odrzwi i okien tej niegdysiejszej mieściny, która już nawet zapomniała o latach swojej świetności.
Ławka, na której siedział wędrowiec jest pusta. Uciekamy i my, by nie stać się zakładnikami odrapanej, zatęchłej rzeczywistości tego miejsca. Nie szukaliśmy brzydoty. Zawsze szukamy piękna, ale w tym miejscu go po prostu nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz