To jest droga w Żegiestowie. Nie ta powiatowa wijąca się malowniczą Doliną Popradu towarzysząca torom kolejowym, ścigająca się ze słońcem na linii granicy państwowej. To jest droga sięgająca w głąb gór, jakby chciała dotrzeć do źródeł Żegiestowskiego Potoku, albo znaleźć koniec świata.
Krowa z tego zdjęcia szła sobie ulicą sama jak na jakiej Ukrainie.
No, towarzyszył jej pies. Wyraźnie towarzyszył, nie pilnował. Krowa doszła do
skrzynek na listy stojących przy ulicy na rozwidleniu z polnym traktem. (Skrzynki, jak bociany, stojąc na jednej nodze znajdują się za krową, więc są na zdjęciu niewidoczne). Krowa stanęła,
powąchała obie pomalowane na niebiesko metalowe pocztowe skrzynki i zwróciła się ku jednej; rozglądnęła się, znów powąchała i stanęła patrząc smętnie. Nie wiem czy
czekała na listonosza nie wiedząc, że jest niedziela, czy po prostu przyszła odebrać pocztę. A może to była skrzynka kontaktowa, dla kontaktów wszelakich.
Stałam za daleko, mój aparat długo wczytywał zrobione wcześniej zdjęcie i nie pozwolił mi pstryknąć kolejnego. Podchodząc do krowy prosiłam, by zrobiła to jeszcze raz, by przybrała pozę do zdjęcia (nie, nie odbiło mi, krowa doskonale rozumie, co się do niej mówi), ale popatrzyła na mnie z politowaniem, zawinęła się na tej górskiej drodze z końca świata i ruszyła z powrotem skąd przyszła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz