MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 lutego 2016

Kościół w Libuszy

Zrekonstruowany po pożarze w latach 80. ubiegłego wieku, spłonął w nocy z 1/2 lutego 2016 r. Stał smutny - pusty i zamknięty obok cmentarza, jakby nie mógł się rozstać z tymi, co pogrzebani w ziemi pod najstarszymi nagrobkami i ich przodkami, o których już nikt nie pamięta. Po drugiej stronie nowoczesnego węzła komunikacyjnego stoi nowa, murowana świątynia - zimna w swojej wymowie, bezkształtna, obrażała swoim wyglądem ten relikt czasów minionych.
Czas nieubłaganie upomniał się o swoje. 

Znaleźliśmy się tam ostatniego lata. Ostatniego lata, kiedy kościół jeszcze stał. Kilka samochodów z miejscową rejestracją stało na wspólnym dla kościoła i cmentarza parkingu. Na niezbyt dużym cmentarzu można było wszystkich zobaczyć. Jedna rodzina z kilkuletnimi dziećmi wracała da samochodu i mały chłopiec zapytał ojca:

- Tato, dlaczego ktoś podpalił kościół?
- Nie wiem, synu. Ktoś, kto tak robi, musi być chyba idiotą - odpowiedział mężczyzna. 

Kościół płonął w 1986 roku. Po dziesięciu latach od tego smutnego wydarzenia z funduszu ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego wiekową budowlę zrekonstruowano. Wtedy zniszczenia nie były aż tak wielkie jak obecnie, choć olbrzymie. Cóż jednak z tego, że bryłę zrekonstruowano, skoro wnętrze było nagie? W małych, zarośniętych pajęczyną oknach, przeglądała się rozpędzona współczesność z jednej strony, i milczące zespolenie wszystkich czasów z drugiej. Ponieważ z jednej strony kościół owijała szybkomknąca droga, z drugiej zaś ów cmentarz. Wspomnienie o zarośniętych pajęczyną oknach nie jest krytyką - wszystkie tego typu szanujące się obiekty muszą, po prostu muszą mieć szyby sklejone pajęczą siecią. 
Wszystkie informatory kierowały do Libuszy informując o tym, że kościół jest jednym z najpiękniejszych kościołów drewnianych w Polsce. Powstał w 15013 r. Blisko było do niego z Biecza. Było. To najodpowiedniejsze na dziś słowo. 

Zawsze zaglądam przez okno do wnętrza drewnianej świątyni. Szczególnie, gdy ta jest zamknięta. Do tej świątyni już nikt nie zajrzy w żaden sposób.




Zobacz zdjęcia.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz