MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 2 lutego 2014

Światełko pamięci dla Gargamela

Nie lubił rozgłosu. Za to doskonale czuł się w świecie zdominowanym dziecięcymi rozmowami, chichotem i rozbrykaniem. Jakby sam miał ochotę być bardziej dzieckiem niż dorosłym. Mistrz krótkich kazań, by żadne dziecko nie zdążyło się znudzić, gdy je prawił, jak on nudził się w dzieciństwie i wte i wewte rozwiązywał i zawiązywał sznurówki. Nerwus, gdy coś szło nie po jego myśli. Esteta i mistrz ceremonii. Wszyscy - dzieci i ich rodzice - doskonale wiedzą jak wspaniale przygotowywał oprawę Mszy św. pierwszokomunijnej, jak precyzyjnie wszystko organizował. Romantyk wcielający w czyn słowa Johanna Wolfganga Goethego:

"Gdzie słyszysz śpiew, tam śmiało wstąp, 
tam dobre serca mają. Bo ludzie źli,
ach, wierzaj mi, ci nigdy nie śpiewają". 

Laureat plebiscytu "Ziarnko Gorczycy" z 2005 r. Na zdjęciu ze statuetką najlepiej widać, jak bardzo stronił od rozgłosu, jak on go peszył, wprawiał w zakłopotanie. Organizator letniego wypoczynku dla setek dzieci każdego roku. Niektórzy pamiętają jeszcze Chochołów, potem Piwniczną-Zdrój i Borownice i wreszcie Orzechówkę pod Brzozowem nieopodal jezuickiego nowicjatu w Starej Wsi na Podkarpaciu. Zawsze posługiwał się mową miłości. Już absolutnie w kontakcie z najmłodszymi. Pamiętam wyraz jego oczu, gdy rozmawiał z dzieckiem. Twórca tzw. dziecięcych chórków przygotowujących oprawę muzyczną do Mszy św. Z założenia i chórki, i letni wypoczynek miały się przyczynić do przywiązania dzieci do Boga.
Doskonały kawalarz, z ciętym dowcipem. Erudyta. Stworzył wiele aforyzmów, powtarzanych dziś przez wielu. Skupiał wokół siebie i małych, i dużych. Wymagał od wszystkich. Mocno i wiele wymagał. Nie pozwalał na bylejakość. Obdarowywał rozsądną miłością dobrego, rozważnego ojca. Rozdawał też "piątki" i lizaki w kształcie serduszka. Chrystusowy żołnierz; dziś młodzi mówią o sobie, że są wojownikami.
Urodził się 2. lutego 1944 r. Właśnie dziś kończyłby 70 lat, gdyby 5 lat temu w poniedziałek 16. stycznia nie porzucił swojego ciała w łazience jak znoszonej piżamy i nie wyskrobał się na kolana Boga, by stamtąd rzucać nam szczęśliwość pod nogi.
Czy 5 lat to dużo? Wystarczająco dużo, by nieliczni już tylko pamiętali i zapalili w ten dzień światełko pamięci na jego grobie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz