Mierzi mnie strasznie, gdy niektórzy rozmawiając ze mną, mówią o rzeczach nieistotnych, zmuszając mnie tym samym do wysiłku słuchania tych banałów, nierzadko głupot, i rozumienia tego zalewu niepotrzebnych informacji. Coraz więcej jest momentów w ciągu dnia, że nie mam siły słuchać ze zrozumieniem. Bo, żeby wysłuchać ze zrozumieniem, trzeba uruchomić emocje, a uruchomienie ich kosztuje dużo wysiłku. Serce zaczyna bić pod obojczykiem albo w gardle, coś tam się zaciska, głos ginie pod ciężarem nacisku, w głowie zaczyna szumieć, a jak już raz zaszumi, to zaraz wirują i huczą tępe mroczki, a ich obecność nie wróży dobrze dla mojej świadomości...
Zawsze najbardziej ceniłam sobie tych przyjaciół, w towarzystwie których najlepiej się milczy. Może to były ćwiczenia przed czekającą mnie przyszłością, która weszła właśnie w teraźniejszość. Najlepiej tę próbę przeszedł Mężczyzna, Który Kiedyś Był Chłopcem, więc może jego milczące trwanie będzie mi towarzyszyć do końca mojego milczenia. Zresztą taka była umowa, że on i wszyscy przyjaciele będą milczeć dłużej.
Żyjemy w świecie, który gotuje się we wrzącej lawie informacji. Nawet jeśli wyłączymy radio i telewizor, litery ułożone w słowa wskoczą nam ze szpalty gazety czy ekranu smartfona wprost do miejsca, w którym powstają emocje odpowiedzialne za przyjęcie tych informacji. A serce nie powinno nabierać większego przyśpieszenia.
Tymczasem wszystko jest niczym, gdy zderzy się z brakiem tchu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz