MOTTO

"Powiadają przecie:
nie dla bryndzy bryndza
nie dla wełny wełna
ani pieniądz nie dla pieniądza".
(St. Wincenz "Na wysokiej połoninie")

Łączna liczba wyświetleń

sobota, 25 października 2014

Wernisaż wystawy „Sądeczanki w Ravensbrück” – Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, Galeria Dawna Synagoga

Wspaniałe wydarzenie kulturalne, historyczne, pedagogiczne i edukacyjne. Temat obozu koncentracyjnego dla kobiet w Ravensbrück szczególnie jest bliski harcerskiej braci z uwagi na to, że był to jedyny obóz, w którym powstała i działała drużyna harcerek. Kobiety i dziewczęta w tych nieludzkich warunkach fabryki śmierci starały się nie tylko żyć i być ludźmi, ale do tego żyły według wartości wyznaczonych Prawem i Przyrzeczeniem Harcerskim. Pamiętam jak mój drużynowy polecił mi przeczytać książkę "Mury w Ravensbrück".
Sama wystawa składa się z dwóch części - ekspozycji Muzeum Lubelskiego z Lublina Oddziału Martyrologii "Pod Zegarem" i tej właściwej tematowi, poświęconej mieszkankom Sącza i Sądecczyzny, które przeszły koszmar niewolniczej pracy, doświadczeń medycznych, bicia, głodzenia i katowania w obozie koncentracyjnym. 
Niezwykle barwna opowieść Pani Kustosz lubelskiego muzeum poparta prezentacją i filmem zaostrzyła apetyt na odwiedzenie Lublina i pozwoliła poznać nieznane nam, Sądeczanom, wydarzenia rozgrywające się podczas  II wojny światowej w Lublinie i okolicach. Wspaniałe konferencje i prezentacje organizatorów wystawy i krótka akademia przygotowana przez uczniów jednej ze szkół złożyły się na naprawdę bardzo wartościowe wielowymiarowe wydarzenie.
Godzina wernisażu - samo południe - nie pozwoliła wziąć w nim udziału każdemu, kto by chciał, ale za to nauczyciele historii - pasjonaci, przyprowadzili swoich uczniów i to był przepiękny widok. Młodzież rozsiadła się na schodach, na podłodze, na galerii (wszak to synagoga) i zachowywała się w sposób, w jaki tylko młodzi ludzie potrafią się zachowywać. Starsze pokolenie usiadło na krzesłach, a krzesła, jak krzesła - powodują, że człowiek robi się sztywny. Więc dorośli ze śmiertelną powagą w kształcie krzeseł, młodzież w głębokiej zadumie w luźnej pozycji, wszyscy bez wyjątku przeżywali wydarzenie, chłonąc słowa i obrazy, uruchamiając wyobraźnię i wrażliwość. Niektórzy przemieszczali się z miejsca na miejsce. Druh Stanisław utkwił na obozowej drodze pomiędzy barakami, dziewczynka czytająca rolę zniknęła za kolumną. W miejscu, gdzie powinna być bima stał fikuśny, eklektyczny stolik dla prelegentów. Biały obrus ze stołu z poczęstunkiem zdawało się jakby powiewał na wietrze - jest chyba na każdym zdjęciu. Światło utkwiło w mroku i potęgowało nastrój. Drzwi wciąż się otwierały i zamykały wydając nieprzyjemne, skrzypiące dźwięki, a właśnie jedna z byłych więźniarek opowiadała na ekranie, że do końca życia nie zapomni skrzypienia i łomotu drzwi więzienia gestapo "Pod Zegarem" w Lublinie i zademonstrowała, że i dziś skrzypią i brzmią złowrogo, niosąc śmiertelny strach, zapowiedź bólu i unicestwienia. Ludzie wchodzili do synagogi i wychodzili; wielu było takich, którzy wpadli na chwilę. W przedsionku toczyły się zbyt głośne rozmowy. Klasy szkolne się zmianiały. Był nawet ksiądz w sutannie. Starsza pani się rozpłakała na wspomnienie cioci. Inna starsza pani zaprowadziła starszego pana na galerię pod jedną z tablic i powiedziała: tu jest twoja mamusia. Pewien młody człowiek, który się czuje spadkobiercą zmarłego już ostatniego strażnika "świętego miasta Sącza" usiadł w tym tłumie w odosobnieniu i zapewne jawiły mu się kolejne przedsięwzięcia, bo należy do tego gatunku ludzi, którzy nigdy nie ustają w działaniu. Najpierw witano, potem żegnano wiceprezydenta, przewodniczącego rajców miejskich, wicekuratora, dyrektora, twórców wystawy, wszystkich zaangażowanych w dzieło i wszystkich przybyłych... Miejsce, w którym powinien stać Aron ha-kodesz - szafa na święte księgi, zionęło pustką gładkiej ściany. Nad schodami wisi przestrzenny obraz z Chrystusem zdjętym z krzyża... W gablotach listy, pisma, legitymacje, zaświadczenia urzędowe, odznaczenia, zdjęcia, przedmioty wykonane przez więźniarki jak choćby miniaturowy krzyż. Tak mały, że nad nim umieszczono lupę, by dostrzec szczegóły. Kukiełki postaci z bajek zawierające tyle detali, jakby je wykonano w najlepszej pracowni modniarskiej. I te małe dzieci czytające teksty o okrutnych torturach i śmierci młodych kobiet odartych z godności ludzkiej, jakby tych tekstów nie mógł przeczytać kto dorosły. Taaak... jakby wojna, gdy przejdzie przez próg, zwalniała dzieci z udziału w jej okrucieństwie i bestialstwie. 
Wojna rodzi się zawsze tylko w sercu człowieka!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz